\”Coś do ukrycia\” jest kolejną, romantyczną historią spod pióra Cory Carmack. Pierwsza nosiła tytuł \”Coś do stracenia\” i opowiadała o życiu nieco roztrzepanej studentki aktorstwa o imieniu Bliss. I choć pisarka powraca do historii w punkcie, w którym ją skończyła, tym razem powieść będzie o zupełnie innych bohaterach.
Cade bez pamięci zakochał się w swojej najlepszej przyjaciółce, ale z przystojnym Garrickiem z brytyjskim akcentem po prostu nie miał szans. Gdy skończywszy studia wyjeżdżają we trójkę do tego samego miasta, życie Cade zamienia sie w koszmar. Chłopak stara się po prostu przetrwać, cierpiąc coraz bardziej z każdym, kolejnym dniem. Wszystko zmienia się jednak, gdy w klubo-kawiarni poznaje Max. Dziewczyna jest zdesperowana by w ciągu 5 minut znaleźć idealnego kandydata do przedstawienia rodzicom – grzecznego i ułożonego. Taki właśnie wydaje jej się siedzący samotnie przy stoliku Cade. Pozory jednak mylą…
Do pomysłu na kontynuację książki podchodziłam bardzo sceptycznie. W pierwszym tomie niespecjalnie polubiłam Cade. Był dość nijaki. Wcale nie byłam zdziwiona, że niczym nie zainteresował Bliss. W \”Coś do ukrycia\” przechodzi jednak gruntowną przemianę, poznajemy też jego motywacje i nieco przeszłości. Chłopak bez problemów i z zapałem wskoczył na pierwszy plan. Do tego powieść jest pisana z tak cudownym poczuciem humoru, że podczas czytania nie sposób powstrzymać śmiechu. Choć może sam wątek \”love story\” nie jest obłędny, to jednak sposób, w jaki został przedstawiony należy do tych naprawdę genialnych.
W prozie Cory Carmack jestem niewątpliwie zakochana. Pisarka bardzo szybko rozwiała moje wątpliwości, a jej druga książka wciągnęła mnie jeszcze bardziej niż pierwsza. Bohaterowie lubią komplikować sobie życie i niekiedy wydaje się to być nieco wymuszone działanie, ale jest to element na który można przymknąć oko. \”Coś do ukrycia\” to książka napisana w taki sposób, że trudno się od niej oderwać. Choć historia jest właściwie o niczym – ot taki sobie romans – to naprawdę wciąga. Natomiast sposób w jaki tworzy autorka wywiera bardzo pozytywne wrażenie. Posługuje się ona przyjemnym, pełnym ciepła i humoru stylem, a jej słowa potrafią wywołać drżenie w sercu i poruszyć jego czułe struny. Czego więcej można wymagać od lekkiego romansu?
Z lektury jestem bardzo zadowolona i nie mogę doczekać się kolejnej książki spod pióra Cory Carmack. To zadziwiające w jaki sposób potrafi ona wykreować swoich bohaterów by jednocześnie byli zabawni, wzruszający i intrygujący. Jestem również pod wrażeniem tego, jak taka zwyczajna, niespecjalnie zakasująca fabularnie książka, może wciągnąć do swojego świata. \”Coś do ukrycia\” to jedna z tych nielicznych powieści, które bez żadnych zastrzeżeń mogę do przeczytania polecić. To idealne remedium na jesienną depresję i gwarancja poprawy humoru.
Wiktoria Aleksandrowicz