Po bezwzględnych aktach agresji ze strony Kapitolu, nadszedł czas na prawdziwą rebelię, stanowiącą swoistą zemstę ludności na krwawych i niesprawiedliwych zagrywkach prezydenta Snowa. Główna bohaterka ? Katniss Everdeen – przebywa w formalnie nieistniejącym dystrykcie trzynastym, w którym prężnie rozwija się akcja propagandowa, mająca za cel walkę z istniejącym ustrojem. Przewodzi mu zdystansowana, z pozoru i chłodna Alma Coin, w tej roli genialna Julianne Moore, która wraz z Plutarchem (Philip Seymour Hoffman), stara się wypracować najlepszą strategię, będącą nie tylko tarczą, odpierającą zło wyrządzone przez Kapitol, ale również doskonałym remedium, kojącym sfatygowane serca mieszkańców Panem. W tym samym czasie, na terenie sąsiadujących dystryktów, dochodzi do otwartych sprzeciwów ludności, stanowiących swoisty opór przeciw istniejącej władzy. Do regularnego aktu rewolucji, brakuje jedynie symbolu – zagrzewającego do walki wizerunku, który obudzi w społeczeństwie pragnienie zemsty na zadomowionej już w progach ich mieszkań, niesprawiedliwości i nędzy. Twarz kampanii zdaje się być już wybrana, bowiem kto do roli tytułowego Kosogłosa nie nadaje się lepiej, jak twarda i nieustępliwa Katniss, która już raz jawnie sprzeciwiła się Kapitolowi.
Mroczna, tajemnicza, chwytająca za serce – tak, w zaledwie kilku słowach, mogłabym określić kontynuację kultowych już Igrzysk śmierci. Jak w dwóch poprzednich częściach, twórcy skupili się na jednostkowej walce człowieka z człowiekiem, tak w recenzowanej produkcji, do głosu dochodzi już wyzwoleńcza idea, umęczonego chorym systemem, społeczeństwa. Jednoosobowa bitwa przybiera postać grupowej walki, w której za cenę własnego życia, ludność stara się zburzyć podwaliny istniejącego ustroju. Wielu potencjalnych odbiorców może określić Kosogłosa jako nudnawą, przedstawioną bez sekwencji groźnych scen produkcję, w której przebija się widoczny patos, udokumentowany obrazami stricte narodowowyzwoleńczymi, stanowiącymi wstęp do otwartej już bitwy w części ostatniej. To właśnie te wyciszone sceny, oparte w głównej mierze na inteligentnych dialogach i przepychankach słownych między wrogimi stronami, stanowią istotę całej produkcji, budują atmosferę grozy i tajemnicy. Warto zwrócić również uwagę na idealnie dobraną, zabarwioną nostalgiczną nutę, ścieżkę dźwiękową, która utrzymuje odbiorcę w aurze wzniosłości i tajemnicy.
Doskonałym zwieńczeniem propagandowego klimatu filmu, stanowi scena zagrzewająca do czynnej walki, w której genialna Jennifer Lawrence, wyśpiewuje smutny, momentami dosadny hymn, wywołujący u widza nie tylko mimowolne ciarki na plecach, ale również nieśmiałe łzy, uwalniane wraz z trzymanymi dotychczas w ryzach emocjami. Należą się olbrzymie brawa za scenę z wykonaniem utworu The Hanging Tree, bowiem to zdecydowanie najlepszy obraz w całej produkcji! Na pierwszy plan, po raz kolejny, wysuwa się postać Katniss, której przedstawiona kreacja jest do bólu wiarygodna i ujmująca. Główna bohaterka jest wyciszona, zamknięta w sobie, tłumi wewnątrz nadmiar uczuć, które w kluczowych scenach, dochodzą do głosu, budując wizerunek silnej, niezależnej postaci. Jennifer Lawrence, z nieznanej nikomu aktorki, wyrosła na prawdziwą artystkę, która zachwyca widza prawdą, przebijająca się z jej genialnej, chwytającej za serce gry aktorskiej. Jeśli mogłabym podarować osobistą statuetkę dla najlepiej wykreowanej postaci, bez wątpienia byłaby to właśnie nieugięta Katniss, która z całym emocjonalnym ładunkiem, niesamowicie oddziałuje na odbiorcę.
Kosogłos. Cześć 1 to zdecydowanie najlepsza, z dotychczas zekranizowanych części produkcja, która owiana aurą bólu i nerwowego oczekiwania, stanowi swoisty prolog do kluczowych wydarzeń finałowej powieści Suzanne Collins. Zdecydowanie polecam!