To ostatnia niedziela
dzisiaj się rozstaniemy,
dzisiaj się rozejdziemy
na wieczny czas.
To ostatnia niedziela,
więc nie żałuj jej dla mnie,
spojrzyj czule dziś na mnie
ostatni raz.”
Te słowa przedwojennego szlagieru Mieczysława Fogga, rozpoczynają kolejną kryminalną historię autorstwa Marcina Wrońskiego, osadzoną tym razem w okupowanym Lublinie. A także wprowadzają czytelnika w niepowtarzalny retro-klimat, który, pomimo mało idyllicznych wydarzeń, jest wszechobecny i nadaje opowieści niepowtarzalnego kolorytu. W tej odsłonie zmagań komisarza Maciejewskiego, znajdujemy go w momencie, gdy psychopatyczny morderca zabija dziewczynę o imieniu Aniela, w dniu jej imienin. Dziewczyna jest pobita, zgwałcona, a na jej ciele lekarz sądowy odkrywa zagadkowe ślady niewiadomego pochodzenia. Dla Maciejewskiego ta sprawa staje się obsesją, zwłaszcza że wybucha wojna i wszelkie działania Policji Kryminalnej zostają odsunięte na bok, w perspektywie zagrożenia niepodległości państwa. I gdy po roku, w już oblężonym Lublinie, zostaje zamorodowana kolejna dziewczyna, także o imieniu Aniela, Zyga Maciejewski podejmuje trudną i śmiałą decyzję, która jest jedyną drogą ku sprawowaniu dalej funkcji policjanta, a tym samym prowadzenia śledztwa w sprawie zagadkowych zabójstw. Wstępuje zatem w szeregi niemieckiej policji Kripo i tym samym zostaje uznany za kolaboranta. Jednakże on wie, gdzie leży przyczyna jego działań i nie zważając na nic, stara się posunąć śledztwo do przodu. Nie jest to jednak takie proste. Można przypuszczać, że morderca bawi się z komisarzem Maciejewskim, tropów jest wiele, a prowadzenie kryminalnej sprawy w mieście opanowanym przez wroga, nie należy do najłatwiejszych czynności.
Autor wspaniale wciąga czytelnika w ciemne, brudne uliczki wojennego Lublina, gdzie niemal z każdego rogu wychyla krzywa twarz kolaboranta, szabrownika, handlarza, alfonsa i dziwki. To rzeczywistość, w jakiej Maciejewski żyje i próbuje być sobą. Idealnie ukazane zależności, panujące pomiędzy nacjami, a także wykorzystanie realnie żyjących w tamtych czasach postaci, sprawiają że książka Wrońskiego nie jest bajką dla grzecznych dzieci, irracjonalnie ukazującą bohaterskie czyny ludzi czasów wojny. Jest do bólu prawdziwa, dlatego czasami okrutna, niesmaczna, brudna i zła. I to jest w niej najlepsze. Realizm, życie w tamtejszym świecie, walenie prawdą między oczy. To sprawia, że oprócz fascynującej historii kryminalnej, dajemy się porwać w ten retro świat, z całą jego autentycznością, której daleko od kabaretów, kryształowych lamp, garniturów i strusich piór. Tutaj jest wojna, ale są i ludzie, którzy za wszelką cenę chcą przetrwać. Choćby wiązało się to z najohydniejszymi działaniami.
Książka Marcina Wrońskiego jest na pewno interesującą pozycją dla wielbicieli kryminałów, gdyż zagadka, z którą musi uporać się bohater, jest mroczna, intrygująca i na pewno wciagająca. Ale to także książka dla osób, które lubią czytać o życiu zwykłych ludzi w czasach, w których na szczęście nie przyszło nam żyć. Perfekcyjne przedstawienie realiów wojennego miasta, wycinki z gazety “Nowy Głos Lubelski”, to wszystko uatrakcyjnia i mocno osadza w tamtejszej rzeczywistości ukazane wydarzenia. Niezwykła gratka dla pasjonatów historii w połączeniu z szorstkim sposobem bycia komisarza Maciejewskiego, prowadzącego żmudne śledztwo w sprawie serii morderstw, to sprawia, że książkę czyta się rewelacyjnie. Na zakończenie mogę tylko dodać, że z niecierpliwością oczekuję na kolejną odsłonę z Zygą w roli głównej.
Agnieszka Lingas-Łoniewska