Wilkie Collins to jeden z
najbardziej cenionych powieściopisarzy epoki wiktoriańskiej. Był autorem
opowiadań, powieści, dramatów, a nawet esejów. Przez blisko 20 lat przyjaźnił
się z Charlesem Dickensem. Uznaje się go za prekursora powieści detektywistycznej,
dzięki publikacji Kamienia księżycowego. Już samo to wystarczyłoby mi, by
sięgnąć, po piękne wydanie Nawiedzonego hotelu, jednak w moim przypadku,
najpierw poznałam Wilkiego Collinsa jako bohatera literackiego w genialnej
powieści Drood, autorstwa D. Simmonsa. Wilkie był narratorem i bohaterem
powieści i to jego oczami śledził czytelnik owianą tajemnicą postać
Dickensa. Już samo to wystarczyło mi, by Wilkiego polubić. Zdaję sobie sprawę,
że postać z książki i jej pierwowzór, to nie to samo, ale nie wpływa to
na moją sympatię do tego autora.
W tomie Nawiedzony hotel, oprócz tytułowej powieści, znalazło się 7
opowiadań tego autora oraz jedno nieco dłuższe zatytułowane Diabelskie okulary.
Wydanie oryginalne Nawiedzonego hotelu liczy sobie już
blisko 140 lat. W Polsce po raz pierwszy ukazało się nakładem wydawnictwa
Akapit w roku 1992.
Po blisko ćwierćwieczu dzięki
Zyskowi i S-ce dostajemy nowe wydanie, wzbogacone o inne opowiadania W.
Collinsa.
Opis wydawcy z tyłu okładki
używa takich słów jak groza, tajemnica, duchy. Zawiedziony będzie jednak ten,
kto od książki będzie oczekiwał grozy w rozumieniu współczesnym, grozy jaką
oferują nam promowane w kinach krwiste horrory, czy książkowe wydania powieści
Stephena Kinga czy innych mistrzów grozy XX i XXI wieku. To zdecydowanie nie to
samo.
Kluczem do zrozumienia
niniejszego wydania i historii w nim zawartych, jest przede wszystkim
zrozumienie specyfiki epoki w której żył Wilkie Collins i licznych przemian
społeczno-obyczajowych, których niewątpliwie był świadkiem.
W l. 60 XIX wieku w literaturze
i sztuce zaczyna królować prąd umownie zwany modernizmem, u nas nazywany Młodą
Polską. Z pojęciem modernizmu wiąże się wiele innych impresjonizm, symbolizm i
wiele innych. Świat zmierzający ku końcowi stulecia, podlegał przemianom, a
więc podlegał im też człowiek, a co za tym idzie zmieniał się jego pogląd na
życie i sprawy z nim związane. Koniec jednego i oczekiwanie na początek nowego
budzi niepokój przed nieznanym i po części właśnie z tych niepokojów rodzą się
nowe motywy w literaturze. Odnajdujemy je właśnie, m.in. w tomie Nawiedzony hotel.
Historie te mają swój
specyficzny klimat. Kobiety zazwyczaj są damami w opresji, zależnymi od
mężczyzn łotrów lub honorowych gentelmanów. Zdarzają się jednak i takie, które
są fatalne; pozbawiają mężczyzn majątku, zdrowia, a nawet życia, tak jak
tajemnicza Claudia Narrone w Nawiedzonym hotelu.
W dziwaczny sposób zmarli
potrafią się upomnieć o swoje prawa i przekazać żywym wiadomość z zaświatów, a
nawet nad nimi czuwać, tak jak to mamy pokazane w opowiadaniu Pani Zant i
duch.
Zabawny może się wydawać fakt,
że często charakter człowieka można odczytać już z samej jego twarzy, co
pozytywni bohaterowie mocno odczuwają.
Bardzo popularnym motywem,
który powtarza się w niemal każdym opowiadaniu są przeczucia. Nie jest to
konkretne przepowiadanie przyszłości (z wyjątkiem opowiadania Dziewiąta), a
raczej silne wrażenie, że stanie się coś bardzo złego, albo że akurat tej
konkretnej osobie na pewno nie można ufać, tak jak to mamy w Wyśnionej kobiecie, Pannie Jeromette i
pastorze czy Nawiedzonym hotelu.
Bywa, że źródłem, z którego bohaterowie czerpią wiedzę są prorocze sny, często
śnione na długo przed danym wydarzeniem.
Bohaterowie tych historii mogą
się początkowo wydać banalni: kobiety mdleją i rumienią się lub bledną na
zawołanie, mężczyźni przeważnie służą im swoim silnym ramieniem, a jedyna
czułość jakiej można się tu doszukać to prośba żony do męża o pocałunek.
Najczęściej dobro wygrywa, a
zło zostaje ukarane, choć bywa, że ucierpią na tym niewinni, zupełnie jak w
prawdziwym życiu.
Temat modernizmu należał do
grupy moich ulubionych na studiach i być może dlatego podeszłam do lektury z
tak dużym sentymentem. Ta ulotność epoki wiktoriańskiej, damy w woalach i
mężczyźni, kierujący się przeważnie honorem, a dla smaczku skrytobójstwo, duch
czy nawiedzony pałac, czegóż chcieć więcej od dobrej książki?
Nawiedzony hotel to przyjemny
powiew belle epoque. Polecam. Nie tylko koneserom, ale też tym, którzy
chcieliby się dowiedzieć, jak kiedyś wyglądało opowiadanie grozy i co
najbardziej przerażało naszych przodków.