Masterton jest jednym z tych autorów, od poznania których
zaczęła się moja przygoda z dojrzałą literaturą. Oznacza to także, że jego
powieści kształtowały mój gust literacki. Niestety, o ile książki jego
autorstwa, w których zaczęłam zaczytywać się mniej więcej piętnaście lat temu
robiły na mnie ogromne wrażenie, o tyle nowe bestsellery jedynie
rozczarowują. Niedawno miałam okazję przeczytać Śpiączkę, a teraz w moje
ręce wpadł thriller Czerwone światło hańby. Obydwie książki da się
przeczytać, ale są tak zwyczajne, że aż trudno uwierzyć, że wyszły spod pióra
pisarza z takim doświadczeniem i dorobkiem literackim.
Zdążyłam się zorientować, że Czerwone światło hańby to
kolejna część cyklu. Ten tom, tak jak poprzednie, podejmuje trudny i ważny
temat. Tym razem jest to handel żywym towarem, czyli niesamowicie delikatne i
trudne do opisania zjawisko. Jednak to bardzo ważne aby nagłaśniać je w
mediach. Masterton potraktował ten problem lekko. Chyba nawet nieco zbyt lekko.
Zabrakło w książce pogłębienia psychologicznego postaci kobiet zmuszanych do
prostytucji. Ale zanim skupię się na analizie wrażeń z lektury, pozwolę sobie
wprowadzić trochę szczegółów fabularnych.
W pewnym opuszczonym mieszkaniu zostają znalezione
zmasakrowane zwłoki czarnoskórego mężczyzny. U jego stóp klęczy nastoletnia
skąpo ubrana dziewczynka. Okazuje się, że zwłoki należą do człowieka
powiązanego z lokalnym światkiem przestępczym zajmującym się sutenerstwem, a
dziewczynka przebywa w Irlandii nielegalnie. Kilka dni później ginie kolejny
mężczyzna. Wygląda na to, że ktoś zaczyna samemu wymierzać sprawiedliwość.
Policjantów skupionych przy tej sprawie kusi aby pozostawić rzecz samej sobie.
Przecież nikt nie będzie żałował dupków, którzy zarabiają na cudzym
nieszczęściu… Jednak detektyw Katie Maguire wie, że morderca musi zostać
powstrzymany, nawet jeśli spełnia dobry uczynek dla lokalnej społeczności.
W zasadzie brak w tej książce wszystkich elementów
składających się na świetny thriller. Nie ma elementu zaskoczenia, śledztwo
rozwija się powoli ale raczej bez żadnych komplikacji, a jedyne poważne kłopoty
jakie pojawiają się na drodze głównej bohaterki to problemy natury
romantycznej. Dodatkowo, choć to może być akurat wynikiem braku znajomości
poprzednich tomów, żaden z bohaterów nie wydał mi się prawdziwy. Z żadnym z
nich nie poczułam więzi, nie mogłam się utożsamić, nie rozumiałam też siły
napędowej kierującej ich poczynaniami. Pod tym względem zdecydowaniem lepiej
prezentują się horrory pisane przez Mastertona. Tam, choć równie często brakuje
wyrazistych bohaterów, przynajmniej fabuła jest w stanie wywołać dreszcze i
wzbudzić zainteresowanie.
Być może gdybym przeczytała poprzednie części przygód Katie,
mój odbiór lektury byłby zgoła inny. Tym czasem jednak stało się inaczej i nie
pozostaje mi nic innego, jak przyznać, że Czerwone światło hańby to
powieść znośna fabularne, choć napisana świetnym, plastycznym językiem. Dość
brutalna, ale nieumywająca się do klasyków Mastertona.
Żaneta Fuzja Wiśnik