Do lata droga jeszcze daleka, jakkolwiek zima tego roku
 płata nam figle, raz udając jesień, a innym razem wiosnę. Nie zmienia to jednak
 faktu, że w moje ręce trafiła kolejna odsłona cyklu Beaty Pawlikowskiej \”Szczęśliwe
 garnki. Kulinarna książka z przepisami na lato\”, wzmagając tęsknotę nie tyle za
 ciepłem i słońcem, bowiem jestem istotą raczej \”chłodolubną\”, a urodzajem
 owoców i warzyw. Ta tęsknota okazała się jednak wyłącznie chwilowa, bowiem w
 tym tytule nie poczułam ducha wskazanej pory roku.
Okładka oczywiście wskazywała na coś innego. Dawała mi do
 zrozumienia swoją intensywną czerwienią, że wnętrze pozycji pysznić się będzie
 rumianymi owocami i pełną paletą warzywnych barw. Oczami wyobraźni widziałam
 przepisy na koktajle, wariacje na temat arbuza, pomidory w różnych wersjach.
 Tymczasem niemal wszystkie z trzydziestu czterech receptur opierają się na
 składnikach dostępnych przez okrągły rok.
Tak jak w przypadku poprzednich tytułów z serii, przepisy pozbawione
 są mięsa i wymyślone w zgodzie z kuchnią pięciu przemian. I tak jak poprzednio,
 co nieco mnie dziwi, w dużej mierze składają się z mieszanek kasz, ryżu czy
 fasoli z dodatkami i to niekoniecznie sezonowymi. Jasne, znalazł się tutaj
 jeden z wymarzonych przeze mnie przepisów (na koktajl), ale pozostałe do cna
 mnie rozczarowały. Kasza gryczana z fasolką i orzechami, pęczak z papryką i
 sezamem czy ziemniaki z soczewicą, brokułami i orzechami to niekoniecznie to,
 co kojarzy mi się z lekkością lata.
Oczywiście grupą docelową \”Szczęśliwych garnków. Kulinarnej
 książki z przepisami na lato\” są wyjątkowo restrykcyjni weganie oraz
 wegetarianie i wielbiciele prostych posiłków. Dodatkowym atutem są oczywiście
 wskazówki zgodne z kuchnią pięciu przemian, a także – od strony technologicznej
 – gotowe do zeskanowania zdjęcia, kryjące w sobie dodatkowe materiały, co jest
 standardem dla tego cyklu. Niezależnie od tych bonusów, ta odsłona serii
 pozostaje najmniej interesująca.
Alicja Górska
 
 
 
