Została ich już tylko piątka – Ellie, Fi, Homer, Kevin i Lee. Nadal są w Wirawee, próżno czekają(c) na pomoc ze strony Nowozelandczyków. Beztroskie wyczekiwanie dobiegło końca – pora znowu coś zmalować i dopiec ludziom, którzy zniszczyli ich dawne życie, zabili przyjaciół i odseparowali ich od rodzin. Los sprawia, że lądują w ciężarówce, która wiezie ich wprost na lotnisko – najważniejszy punkt w tej okolicy…
“Gorączka” to następny tom bestsellerowej serii “Jutro” autorstwa australijskiego pisarza Johna Marsdena. Piąta część nie różni się specjalnie od swoich poprzedników. Znowu staramy się dogonić zwariowaną narrację Ellie, po raz kolejny słyszymy o problemach uczuciowych naszych bohaterów i (znowu) znajdziemy sposób, jak przeszkodzić wrogowi. Czy nie jest to zbyt powtarzalne? Czy autor nie przerabia fabuły z części poprzednich, zmieniając tylko miejsce akcji? Opisy przeżyć, bystre spostrzeżenia oraz przemyślenia z początku wojny były niezmiernie ciekawe, mogły służyć za pełnowartościowe sentencje i osobne cytaty. Teraz, w części piątej takie opisy potrafią tylko znużyć. A że dialogów w tej serii jest bardzo mało, trudno szukać tu rozrywki dla bardziej wymagającego czytelnika. Niestety te same akcje, coraz więcej wybuchów… tylko skala zniszczeń i ważność obiektu się zmieniła, szczerze mówiąc. Oczywiście, nadal może przyciągnąć uwagę i zainteresować, bo nigdy nie jesteśmy pewni, czy im się powiedzie i czy ktoś przypadkiem nie zginie. Jednak, ogólnie rzecz biorąc, możemy to wziąć w szeroką ramę schematu.
Czekam i czekam na nagły zwrot akcji, zmianę podejścia do sprawy, coś oryginalnego i nagle nadchodzi zakończenie. Seria ma liczyć siedem części, toteż mam nadzieję, że w następnej dostaniemy potężną dawkę pozytywnej energii i przede wszystkim świeżości, której tak brakuje w “Gorączce”. Autor chyba wyczerpał już wszystkie swoje pomysły, choć końcówka piątki może budzić nadzieję na jakiś rozwój wydarzeń
Zwrócę jeszcze uwagę na tytuł, który został dobrany do polskiej wersji dość niefortunnie. Angielskie “Burning for revenge” można przetłumaczyć dosłownie “Płonąc dla zemsty” jednak nasi tłumacze postanowili postawić na “Gorączkę”, co, przynajmniej dla mnie, znaczy objaw choroby, problem ciała, a nie wszechobecny ogień. Pewnie nie tylko ja przejechałem się, myśląc, iż ktoś z bohaterów ciężko zachoruje, a tymczasem pozostaje rozczarowanie.
Z tego co słyszałem, większość tych, którzy przeczytali jedynkę i może jeszcze dwójkę, była zachwycona tym początkiem serii. Domagali się wciąż więcej. Trzeci tom ruszyły osoby koniecznie chcące poznać dalsze losy bohaterów. Opinie nie były już tak pochlebne, chociaż na mnie ta książka wywarła spore wrażenie. Po czwórkę, czyli “Przyjaciół Mroku”, sięgnęła już tylko nieliczna część zainteresowanych, a piątkę czytają już tylko prawdziwi fani serii. Nie wiadomo, czy ktokolwiek dotrwa do końca serii, bo jej poziom niestety ciągle spada…
Marek Generowicz