Współczesny świat
 pędzi jak szalony. Praca, szkoła, dzieci, mąż, a w tym wszystkim
 jeszcze pasja i własne hobby. Chcemy żyć pełną piersią, dużo
 zarabiać, jeszcze więcej kupować, wciąż podróżować i nie
 martwić się jedzeniem. Współczesny człowiek nie zastanawia się,
 czy ma co ugotować. On rozważa, czy znajdzie czas na gotowanie. W
 końcu… życie jest za krótkie, żeby spędzić je w garach.
Zdrowe dania w 15
 minut to cel, do którego dążył niejeden z nas. Bo po pierwsze,
 takie rozwiązanie pozwoliłoby zaoszczędzić nasz cenny czas, a po
 drugie, Nie odbyłoby się to kosztem naszego, zmęczonego zupkami
 chińskimi, organizmu. Czy jednak jest to możliwe? Czy można
 gotować Nie dość, że szybko, to jeszcze smacznie? Gdzie w tym
 wszystkim tkwi haczyk?
Przepisy podzielone
 są według pięciu kategorii: śniadanie, drugie śniadania, obiady
 desery oraz kolację. Układ ten znajduje swój wyraz w spisie
 treści. Są to jednak jedyne kategorie, według których podzielono
 receptury. Szukając na przykład dań mięsnych albo wręcz
 odwrotnie bezmięsny lub też popularnych, bezglutenowy nie
 znajdziemy żadnego spisu ani oznaczeń w treści przepisów.
Już na pierwszy rzut
 oka widać, że jest to książka bardzo dobrze wydana. Twarda
 okładka, grube, błyszczące strony i wiele fotografii. Czasami aż
 za dużo. W typowej książce kulinarnej ilustracje służą
 zaprezentowaniu efektu, a więc mamy przepis i jego zdjęcie. Tym
 razem wygląda to inaczej. Oczywiście każdy z przepisów
 zilustrowano oddzielną fotografią, jednak nie są to typowe zdjęcia
 kulinarne. Swoim stylem bardziej przypominają Instagram.
 Niecodzienne kadry, bardzo mocne filtry oraz miejska stylizacja. Ma
 to zarówno swoje plusy, jak i minusy. Na pewno jest to ciekawe, ale
 nie zawsze łatwe odbiorze. Niektóre zdjęcia są bardziej
 artystyczne niż pomocne, nie zawsze widać całe danie, a czasami
 ostrość podkreśla element dekoracyjny, zamiast główny składnik.
Bardzo podobają mi
 się fotografie przedstawiające etapy gotowania. Tutaj również
 takie eksperymenty się pojawiają. Mama więc 4 ujęcia po lewej
 strony, a po prawej jedno duże zdjęcie przedstawiające… efekt
 początkowy (dokładnie tak, nie końcowy). Jest również sporo
 fotografii samej autorki, również utrzymanych w bardzo miejskich
 klimatycznych i nietypowych sceneriach. Nie każdemu przypadnie do
 gustu ta oryginalna sesja. Zastanawiam się też, dlaczego została
 umieszczona w książce kulinarnej? Czy stanowi jakoś element
 autopromocji?
Co do samych
 przepisów, dania, które można przygotować na podstawie tej
 książki, są naprawdę zróżnicowane. Gotując na jej podstawie,
 absolutnie nikt nie będzie znudzony. Niecodzienne składniki,
 wyjątkowe sposoby krojenia, czy oryginalne połączenia to chyba
 hasła przewodnie tej publikacji. Jednak moim zdaniem, najważniejszym
 aspektem książki, która ma być praktyczna (bo gotowanie w 15
 minut to cel stricte praktyczny) powinna być prostota. Tym razem nie
 jest. Ręka do góry kto ma w kuchni kozi ser w roladzie, ryż
 jaśminowy, mleko kokosowe, ocet balsamiczny i tym podobne…
 Oczywiście można bez większego problemu kupić te składniki
 (chyba że kończymy pracę w nocy lub mieszkamy na wsi). Dlatego w
 książce zabrakło mi informacji czy mogłabym zastąpić tym mniej
 typowe składniki.
Czy faktycznie
 wszystko można ugotować w 15 minut? I tak i nie. Składniki
 niektórych przepisów zawierają już w sobie półprodukty lub
 produkty częściowo obrobione. Tak, więc jeżeli autorka
 przygotowuje coś z makaronu sojowego, to jest on już zawczasu
 namoczony. Jeżeli do przygotowania dania potrzebne są buraki, to są
 już one nie dość, że obrane to już ugotowane… Czy to nie jest
 małe oszustwo?
Te wszystkie przepisy
 są piękne, kolorowe, pomysłowe, i tak bardzo oryginalne?. że nie
 widzę możliwości gotowania z tej książki przez cały tydzień.
 Prawdopodobnie. Może jestem trochę stereotypowa, ale bynajmniej
 przepisy tu zaprezentowane nie są typowymi, polskimi daniami. Z
 jednej strony super, bo można w ten sposób odpocząć od oklepanej
 i znanych prawie każdemu kuchni. Z drugiej, może być to jednak
 problematyczne. Jeżeli mamy mniej otwartych gości lub jesteśmy
 w posiadaniu męża, dla którego nie ma obiadu bez kawałka
 mięsa, możemy nie znaleźć tu nic na obiad. Tutaj przepisów dla
 mięsożerców jest ledwie garstka.
Patrząc jednak
 przekornie, ta książka otwiera nas na coś zupełnie innego.
 Chociaż na początku pomysłowość tych receptur może
 przestraszyć typowego zjadacza schabowego, który nie ma czasu na
 podsmażenie panierki, to ja polecam oswoić się z tymi przepisami.
 Najpierw nakleić kilka karteczek samoprzylepnych do ciekawych i
 prostszych receptur, przygotować je, ocenić. Ponownie przejrzeć
 książkę i wybrać kolejne. W ten sposób uda się odmienić
 kuchnie na nową, pomysłową, zdrową i względnie szybką.
Dominika Róg-Górecka
 
 
 
