Nowoczesne twory dźwiękowe imają się coraz to bardziej fikuśnych pomysłów, by trafić na rynek muzyczny i spróbować jakoś na nim przetrwać. Przeciętny zjadacz chleba nie potrzebuje bowiem wrażeń w formie audio, które w jakimkolwiek stopniu utrudnią mu jego uporządkowane, a przy tym mało skomplikowane życie. Muzyka ma być prostsza od konstrukcji cepa i ułatwiać weselną zabawę podpitym typkom w przepoconych koszulach z popeliny. Ukształtowane przez komercyjne stacje radiowe ucho nie potrzebuje przecież niczego więcej.
Z tego też powodu listy tak zwanych przebojów przepełnione są niesamowicie podobnymi do siebie utworami, których głębi nie dopatrzyłby się nawet najlepszy badacz oceanowego dna. Dobra muzyka stoi natomiast w cieniu, od czasu do czasu wypuszczając z niego długogrającą płytę, która najnormalniej w świecie powinna nagrywający ją zespół wywindować na same szczyty rankingu OLIS. Tego typu albumem jest debiutancki krążek warszawskiej formacji Skowyt zatytułowany “Achtung, Polen!”.
Do opisania tej płyty najlepiej służy (kultowy już) tytuł debiutanckiego albumu The Exploited – “Punks Not Dead”, choć dla wielu jest to tylko i wyłącznie pusty slogan, którym od czasu do czasu posługuje się młodzież. Typowy słuchacz nowoczesnej muzyki alternatywnej ma bowiem nieco wypaczony obraz tego, czym jest punk. Mający anarchistyczne korzenie gatunek młodym ludziom bardziej kojarzy się z festiwalowym bujaniem pod sceną firmowanym przez Happysad niż z ukształtowanymi przez historię, przysłowiowymi trzema akordami i darciem otworu gębowego. Punk został udomowiony przez Tomasza Karolaka i wprowadzony na salony dzięki serialowi “39 i pół”. Gatunek zaczął być utożsamiany z telewizyjną kapelą Dirty Track, zamiast być postrzegany w kategoriach grup, które przyczyniły się do jego powstania. Ramones miast do uszu i głów trafił na naszywki “zbuntowanej” młodzieży, dla której niezjedzenie obiadu było najbardziej anarchistycznym posunięciem w życiu. Fala różowego buntu zalała miasta i wsie, odciskając znaczące piętno na brzmieniu wielu zespołów i sposobie odbioru ich pseudoartystycznych tworów.
Członkowie grupy Skowyt szczęśliwie wypisują się jednak z takiego schematu postrzegania współczesnej muzyki, dając nam świetną płytę punkową w najbardziej punkowym znaczeniu tych słów. Ich twórczość nie stanowi dla nich bowiem maszynki do nabijania pieniędzy. Muzyka szczera zresztą w dzisiejszych czasach bardzo rzadko idzie w parze z bogactwem i dobrobytem. Gdy jakikolwiek zespół określany mianem punkowego zaczyna myśleć na poważnie o tych przymiotach można mieć przeczucie graniczące z pewnością, że w swojej twórczości nie jest z nami do końca szczery. “Achtung, Polen!”, ku mojemu ogólnemu zadowoleniu, dotyka jednak kompletnie innych wartości i ważne, że taki album w ogóle powstał. Bo jest to nie tylko głos członków tej grupy, ale wręcz krzyk całego pokolenia. Pokolenia chuj.
Na “Achtung, Polen!” niezwykle trudno znaleźć jakikolwiek słaby fragment. Każdy utwór jest ostry, bezpośredni i dający do myślenia. Teksty nie dotyczą zmarszczek na czterech literach panienki Maryny (choć kobietom poświęcono wiele uwagi, chociażby w piosence “Warszawskie dziewczyny”), będąc w swej znamienitej większości dokładnym opisem otaczającego nas świata. Muzycznie natomiast Skowyt sięga do źródeł punku, grając tylko i wyłącznie to, co przypada do gustu członkom samego zespołu. Bez względu na opinie innych osób. I chyba właśnie dzięki tego typu prawdziwości “Achtung, Polen!” jest tak cholernie dobry.
Paweł Raczek