Małe, zaśnieżone, ponure miasteczko, młoda i zwyczajna dziewczyna, chłopak ukrywający tajemnicę, miłość oraz groza kryjąca się w lesie – brzmi znajomo? Fakt, takich historii znamy na pęczki. Czy można zatem zbudować na tej banalnej i sztampowej fabule, urzekającą i ciekawą historię? Jak widać można. Udowodniła to Maggie Stiefvater, autorka powieści “Drżenie”. Książka ta rozpoczyna cykl wydawniczy “Wilkołaki z Mercy Falls”, wydanego nakładem wydawnictwa Wilga.
Kiedy Grace była małą dziewczynką, została wywleczona z podwórka do lasu przez stado wilków. Umarłaby tam, gdyby nie… żółtozłote oczy. Leżąc na śniegu i cierpiąc z powodu ugryzień, zobaczyła je w tłumie innych i poczuła spokój, później niewiele pamięta. Najważniejsze, że przeżyła, a od tamtej pory wilk o złotych oczach pojawia się w jej życiu niczym Anioł Stróż, obserwując ją z daleka. Jednak pewnego dnia wszystko ulega zmianie. Kolega z klasy Grace, Jack, zostaje zaatakowany i zabity przez wilki. Dziewczyna nie może w to uwierzyć i stara się stanąć w obronie ukochanych drapieżników. Jednak, wszystko wymyka się spod kontroli, a panika zasiana w umysłach mieszkańców Mercy Falls, zbiera krwawe żniwo w momencie, gdy zapada decyzja o wybiciu stada. Tego samego wieczora, Grace znajduje na swoim tarasie wykrwawiającego się młodego chłopaka o zadziwiająco cudownych, znajomych oczach i postanawia mu pomóc. Co z tego wyniknie? Musicie dowiedzieć się sami.
Paranormalne romanse mają to do siebie, iż albo się je lubi albo nie. W przypadku “Drżenia” wydawca usilnie próbuje nas przekonać, że “jeśli kochasz Zmierzch, pokochasz i Drżenie”. Nie jest to zbyt udany chwyt reklamowy, zważywszy na ostatni przesyt “Zmierzchem”, wilkołakami, wampirami i innymi podobnymi. Jednak “Drżenie” jest nieco inne, nietypowe, ma w sobie specyficzną magię, wystarczy tylko otworzyć się na nią. I choć można zarzucić autorce nakreślenie swoich postaci na pewnych utartych zasadach to jednak powieść czyta się dobrze i szybko. Nie jest to lektura z wysokiej półki, lecz przez chwile wprowadza w inny świat, gdzie może nie wszystko jest logiczne, ale i być nie musi – bo przecież po to czytamy książki, żeby było inaczej.
Bohaterowie nie rzucają się w oczy i nie charakteryzują się jakimiś wybitnymi cechami, pisarka potraktowała ich dosyć powściągliwie. Jednak uznałam to za dobry omen, gdyż lepiej jest zachować zbytni umiar niż przesadzić w każdą stronę. Zresztą taki styl budowania postaci pozwala lepiej uwypuklić opowiadaną historię. Maggie Stiefvater zachowała umiar i dzięki temu powieść ma, być może nie najwyższy, ale równy poziom.
Jeśli, więc masz ochotę usiąść do tej książki, to sumiennie proszę Cię Czytelniku, zostaw za drzwiami sceptycyzm, a zaopatrz się w gorącą czekoladę, odrobinę pobłażliwości i wiary. Nie doszukuj się logiki, nie zadawaj zbyt wielu pytań, a wtedy zobaczysz, że powieść ta przyniesie Ci wiele radości, a może nawet wzruszeń. Być może na wiosnę stałam się bardziej wrażliwa, ale uwierzcie mi – “Drżenie” może zauroczyć i zaciekawić każdego czytelnika posiadającego odrobinę wyobraźni. Polecam.
Żaneta Wiśnik