Jedna z najbardziej lubianych polskich pisarek literatury kobiecej, trzykrotka laureatka nagrody ?Pióro i pazur? przedstawia nam historię o wrażliwej i zdeterminowanej kobiecie.
Sandra, postrzegana przez swojego męża Aleksa jako ta, która serce odda innym na dłoni, z pulchnej dziewczynki bez wiary w siebie, wyrasta na silną, waleczną i wykształconą kobietę. Prowadzi życie szczęśliwe choć nieco nudne: praca, dom, wakacje w ciepłych krajach, znowu praca. Gdy pewnego dnia u jej drzwi pojawia się chrzestny Roger ze swoją żoną Edytą, nagle życie Sandry staje na głowie. Dawno niewidziane wujostwo, zapowiadając swoją wizytę na raptem kilka dni, sprawia, że wszystko w domu Sandry i Aleksa zostaje wywrócone do góry nogami (dosłownie i w przenośni). Kiedy w końcu postanawiają wyjechać, giną bez wieści. Chrześnica pragnąc ich odnaleźć, odkrywa nagle tajemnice rodzinne oraz to, że życie wujostwa na pozór dostatnie i szczęśliwe, było jednak grą pozorów.
Próbuję sobie przypomnieć, co mnie skłoniło do przeczytania tej książki. Niebanalny tytuł? Ciekawy opis? Czego się spodziewałam? Ah tak, już wiem: mądrości, ciepła, trochę humoru. Co dostałam? No cóż, niby po trochu wszystkiego, jednak jakby za mało.
Fabuła jest dość płaska, nie ma co się spodziewać fajerwerków. Jest to nie niezbyt skomplikowana opowieść rodzinna jakich wiele. Brakowało mi trochę szybszego tempa, trochę bardziej zaskakujących rozwiązań. Humor? Owszem jest, ale… Nie jestem pewna, czy ja go nie zrozumiałam czy naprawdę był tak kiepski i naciągany. Mądrości życiowej również tam niewiele, a już na pewno mniej niż w innych podobnych gatunkowo książkach, które czytałam. Do tego wszystkiego mniej więcej w połowie, książka staje się przewidywalna. Podczas lektury miałam wrażenie, jakby akcja była rozpłaszczona i rozciągnięta i to tylko po to, żeby jakby trochę na siłę pokazać, że warto być dobrym człowiekiem. Nie mogę powiedzieć, żeby książka była nudna, ale nie wydała mi się również nad wyraz wciągająca. Absolutnie rozumiem, że książka miała traktować o tym, że dobro wraca, a za zło trzeba zapłacić. Jednak tego dobra w książce było chyba aż nadto, wylewało się ono z każdej linijki, aż momentami robiło mi się niedobrze.
Postacie również mnie nie zachwyciły jakoś szczególnie. Sandra to taka trochę trzpiotka, która na siłę próbuje udowodnić swoją dobroć i oddanie rodzinie. Nie myśli co robi, a jednak wszystko jej się udaje perfekcyjnie, każdego swoim słodkim głosem potrafi skłonić do rozmowy i wszyscy ją wielbią. Była wręcz mdła w tej swojej cudowności. Aleks? Książę z bajki, ot co. Mąż idealny, wyrozumiały, czuły, w 100% oddany żonie. Taki trochę pantoflarz pod przykrywką wiernej miłości. Pozostałe postacie są równie płaskie i nie wzbudzające emocji. Jedyny (!) zły osobnik w książce – Roger, jest tak sztampowy i banalny, że aż mi go momentami było szkoda. Każda z pojawiających się postaci jest przewidywalna i aż do bólu nijaka.
Jednym z jej niewielu plusów jest to, że czyta się ją szybko i przyjemnie. Autorka bardzo lekko i sprawnie operuje słowem, przez co lektura jest dość przyjemna dla oka. Czy jest równie przyjemna dla duszy, to już każdy musi ocenić sam. Ja niestety odnosiłam wrażenie, że autorka próbowała mnie zagłaskać fabułą na śmierć, a przede wszystkim trochę na przymus. Momentami miałam wrażenie, że autorka jakby sadza mnie w wygodnym fotelu, zakłada mi różowe i puchowe kapciuszki i opowiada mi historę. Historię, w której absolutnie nie może stać się nic złego, bo przecież to historia o dobru przez duże D. A zakończenie? Naprawdę, naprawdę wisienka na tym lukrowanym torcie. Za słodko.
Muszę przyznać, że ze słodyczy najbardziej lubię schabowe. Może właśnie dlatego ta przesłodka książka z lukrowanymi postaciami nie przypadła mi do gustu. Poza tym nie jest to jakoś wysoce ambitna literatura. Ot, książka na jeden-dwa wieczory, na odstresowanie i umilenie sobie czasu. W sam raz dla tych, którzy mają za mało dobra na co dzień. Można przy niej osłodzić sobie wieczory i pomarzyć o życiu prawie idealnym, takim, jakie prowadzi główna bohaterka. Ale przecież i takie książki są czasem potrzebne.