Steampunk i dystopia. Terminy te do niedawna były dla mnie dość odległe. Owszem obiły mi się o uszy i niejako definicje tych gatunków literackich spokojnie leżały w jednej z moich szufladek, ale bliższych spotkań z lekturą tego typu nie zanotowałam. Aż do chwili, gdy w moje ręce trafił egzemplarz “Żelaznego ciernia” pióra Caitlin Kittredge. Steampunk według definicji to nałożone na realia XIX wieczne znane elementy dzisiejszej cywilizacji, w szczególności technologia, popkultura oraz idee. Dystopię określa się jako utwór fabularny z dziedziny fantastycznej przedstawiający mroczną, koszmarną wizję przyszłej egzystencji człowieka. Dołóżmy jeszcze do tego twórczość Lovecraft?a stanowiącą wzór i inspirację, jaką autorka czerpała przy tworzeniu pierwszego tomu Żelaznego kodeksu, a poczujemy przedsmak świetnie skonstruowanej powieści już przed polską premierą cieszącą się niezwykłą popularnością choćby wśród bloggerów, a ponadto zbierającą niebywale wysokie noty. Co decyduje o sukcesie “Żelaznego ciernia”?
Przedstawiony świat. W Lovecraft i otaczającym mieście terenach dominującą rolę odgrywają potężne maszyny, których zadaniem jest pilnowanie porządku. Porządkiem nazywa się przestrzeganie archaicznych poglądów, a ich naruszenie lub złamanie jest surowo karane. Są także monstrualne mosty i silniki parowe oraz szkoła maszyn. Jest jeszcze magia – element niedozwolony, a także liczne przerażające stworzenia, wśród nich wymienić należy chociażby ghule i istoty czające się za ciemnym rogiem. Jest też nekrowirus. Osoby zarażone tajemniczym wirusem popadają w obłęd, doświadczają niewytłumaczalnych wizji czy dziwnych snów i nie są akceptowane przez społeczeństwo.
To świat zamieszkiwany przez Aoife Grayson – główną bohaterkę. Aoife niedługo ma obchodzić swoje szesnaste urodziny. Nie jest to dla niej jednak dzień oczekiwany z niecierpliwością. Jej wyczekiwaniu towarzyszą strach i obawa. Lęk przed wirusem, jaki zaatakował jej rodzinę – matkę przebywającą w ośrodku dla obłąkanych i brata – który w wieku szesnastu lat stracił zmysły. Wizja prawdopodobnego szaleństwa nie będzie jednak największym problemem Aoife. Zaszyfrowany list, adresowany do dziewczyny od brata wołającego o pomoc to dopiero zalążek kłopotów. Conrad – brat bohaterki uciekł z domu niedługo po szesnastych urodzinach i nieznane jest miejsce jego pobytu. Aoife wraz z przyjacielem Calem i przewodnikiem Deanem wyrusza na ratunek bratu. Okazuje się, że podróż ta – jakże niebezpieczna – umożliwi Aoife posiąść wiedzę, której znać nie powinna. Tym samym dziewczyna ściągnie na siebie ogromne niebezpieczeństwo.
Oryginalna fabuła. Akcja, początkowo rozwijająca się w swoim tempie, niespodziewanie przybiera szybszego obrotu. Autorka gwarantuje nam dynamiczne zwroty akcji, nieprzewidywalne rozwiązania i świetnie dozowane napięcie utrzymane do samego końca powieści.
Wnikliwie nakreślone sylwetki głównych bohaterów. Intrygujące osobowości, jak dla mnie wyróżniające się z tłumu doskonale wpasowały się w świat wykreowany przez Caitlin Kittredge ubarwiając go na swój sposób. Główna bohaterka najbardziej przypadła mi do gustu. Przyznam, że już na samym początku powieści niezmiernie zaciekawiła mnie dziewczyna, która porywa się na kształtowanie i poszerzanie swojej wiedzy związanej z maszynami. Szkoła Maszyn i inżynieria. Od razu zdobyła moje uznanie. Aoife to nie jedna z tych nieśmiałych dziewczynek, to odważna, zdeterminowana postać. Kolejnym bohaterem, który przykuł moją uwagę był Dean. Nie pałałam do niego praktycznie najmniejszym zaufaniem, jednak wraz z rozwojem akcji zaczęłam zmieniać zdanie. To niebanalna kreacja pełna ciekawych cech.
“Żelazny cierń” to niewątpliwie hipnotyzująca lektura. To również bezsprzecznie bardzo dla mnie udane spotkanie ze steampunkiem i dystopią. Przesiąknięty mrokiem klimat “Żelaznego ciernia”, perfekcyjnie rozplanowana fabuła, wartka akcja, delikatnie zarysowany wątek romantyczny i barwny, plastyczny język oraz nutka świeżości to elementy charakterystyczne dla omawianej przeze mnie powieści. To naprawdę świetna lektura, od której nie sposób się oderwać. “Żelazny cierń” absorbuje i wciąga, a my się poddajemy i z przyjemnością wkraczamy do Lovecaft, by stąpać po pełnych grozy ziemiach i wraz z bohaterami przeżywać ich przygody. To pasjonująca powieść godna uwagi, na której kontynuację już oczekuję z wielką niecierpliwością.
Agnieszka Stolarczyk