Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, dwoma dolinami i wcale nie za dalekimi morzami został zbudowany Nograd. Jak przystało na średniowieczną osadę miał siedzibę kasztelańską i sam nawet kasztelan w niej zamieszkiwał, były kramy kupieckie oraz karczma, a w pobliżu swe miejsce znalazł i klasztor. Jak Krawosad długi i szeroki drugiego takiego miejsca nie było, to znaczy być były, ale Nograd wyróżniał się pod jednym względem – jedynie w nim żyli mieszkańcy jak przysłowiowe pączki w maśle, a nawet stukrotnie lepiej. Epidemie dziesiątkujące średniowieczną ludność omijały te okolice, pogoda jakoś nie pokazywała swych kaprysów, a ziemia żyzna jak nigdzie indziej. Jakby tego było mało zbójcy też zbytnio nie dawali się we znaki, nawet władza nie ciemiężyła poddanych! Jak świat światem takie warunki życia znudziłyby się każdemu, a na pewno Nogradczykom, bo kto to widział taką sielankę?
Klątwa, jak nic klątwa albo jakieś gorsze przekleństwo padło na nogradzką okolicę. Wiadomo, że życie w takich warunkach wymaga wiele samozaparcia, w końcu jak długo idyllę człowiek może znieść? Na pewno nie tyle ile jest udziałem ludu Nogradu! Ani porządnej bijatyki nie uświadczysz, ani zbójców, gdyż dawno przestali być lokalną atrakcją – przeszli w stan spoczynku albo wyemigrowali, kradzieże też rzadko się zdarzają, a o mordzie nawet najstarsi mieszkańcy nie pamiętają… Dramat po prostu stał się udziałem Nogradu, więc jak kapłan w takich warunkach miał zachęcić wiernych do odwiedzania świątyni? Czym postraszyć grzeszników? Nadejściem zarazy? Nieurodzajem? Wojną? Nic z tych rzeczy, nawet bogowi Perunowi ręce opadały w takiej sytuacji, lecz bogoboj Kumar ma plan, bardzo przebiegły zresztą, wręcz majstersztyk, ba nic nie może z nim się równać. Jest jedynie małe “ale”, a nawet kilka, w tym między innymi – po pierwsze rodzinne zobowiązania, po drugie pewna miłość i po trzecie brak funduszy. Czegóż jednak nie robi się dla krzewienia i umacniania wiary? W miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone, a Kumarowi nie można odmówić uczucia żywionego do Peruna, jego homilie są znane hen daleko i to nie tylko z ich długości, lecz i bojowej zaciętości. Jeżeli nie wiadomo o co chodzi to wszem i wobec wiadome jest, iż chodzi o … płacidła! Na tym jeszcze nie koniec, bo mieszkańcy Nogradu też “ciężko” pracują nad uatrakcyjnieniem idyllicznie nudnych dni powszednich, trzeba wstrząsnąć posadami grodu kasztelana Gramisza.
Obraz średniowiecza dawno utrwalił się w szerokiej świadomości, literatura spod znaku fantasy często czerpie z tej epoki. W końcu mroczny klimat, wojny i żarliwa wiara w siłę wyższą stanowią idealny grunt pod historie, gdzie wyobraźnia może połączyć to co było z tym co mogło być oraz legendami. “Awantura na moście” to jednak nie typowa opowieść fantastyczna, chociaż fabuła jak najbardziej zawiera wszystkie podstawowe elementy – jest klątwa, magia, odważny woj, uwięziona piękna dziewica, kapłan oraz starożytne bóstwo Perun, no i tajemnicze ruiny niedaleko osady. Te detale stanowią jednak tylko tło dla przedstawienia typowego schematu w bardzo nieszablonowy sposób – pełnego humoru i z komediowym zacięciem. Marcin Hybel umiejętnie użył konwencji komedii by przedstawić świat do tej pory znany od ciemniejszej strony w o wiele jaśniejszym świetle i w żartobliwym charakterze. Bohaterowie wyszli ze sztywnych ram znanych do tej pory, a czytelnik wraz z nimi odkrywa na nowo średniowieczną atmosferę w trochę innym wydaniu, gdzie rycerskość ma “ciut” inne oblicze, zbójcy też pokazują się od innej strony, no i nie można zapomnieć o bogoboju i jego misji… Komedia fantasy “Awantura na moście” na pewno nie jest nudna, za to humorystyczny ton rozbawi wielu.
Kasia Pessel – Takie jest świat