Mimo, że Islandia nie koniecznie kojarzy nam się ze słonecznymi klimatami, tak cała płyta jest paradoksalnie ciepła. Bije z niej spokojem, muzycznym opanowaniem i profesjonalizmem, mimo, że są debiutantami. Utwory mają folkową duszę, choć ciało sprytnie utworzone z indie popu. Kawałki nie są jedynie wyrobem na potrzeby publiki, to ich historie, to opowieść o świecie tak odległym, a jednocześnie bliskim za sprawą magicznych nutek, które tak łatwo przenieść tysiące kilometrów dalej.
Of Monsters And Men czarują przede wszystkim głosem. Wokaliści dają z siebie wszystko, choć to delikatny dotyk wrażliwego ucha słuchacza. Dopomaga ich chórek, ale należy oddać głównym aktorom tego spektaklu, że zaczarowali publikę. Zwłaszcza wokalistka, Nanna, o rzadko spotykanej barwie głosu dodaje smaczku każdej kompozycji. To ona równoważy męską część zespołu, postarawszy się o obecność kobiecych nutek.
A wszystko zaczęło się od “Little Talks”, które jakimś sposobem doleciało aż do Seattle, a potem niczym plotka rozprzestrzeniło się na całą Amerykę. Zwieńczeniem tej wędrówki była czwarta pozycja tej piosenki na rockowej liście Billboardu! Co za sukces dla małego zespołu z odległej wyspy – ale przyznać trzeba, że zasłużony, bo jak mało która piosenka ostatnich miesięcy dodaje prawdziwego “energetycznego kopa” na resztę dnia. I to pomimo tego, że jest kompletnie nie radiowa – nie stworzona pod masowy odbiór, którego i tak doświadczyła. Oby nie powtórzyła się historia hitu Gotye, którego rozgłośnie radiowe zdecydowanie za często grały, przez co stał się skomercjalizowany.
Jednak gdyby tak się stało, pozostałe piosenki islandzkiego bandu będą miały szansę się obronić. Bo w zestawie z płyty “My Head Is An Animal” znajduje się więcej porządnych kompozycji. Choć to całość tworzy niepowtarzalną atmosferę, niczym z islandzkiego zacisza, to pojedyncze utwory mają siłę przebicia. Dobre wrażenie sprawia już pierwsza kompozycja na płycie, która, jak dla mnie, jest najbardziej ulotna i delikatna ze wszystkich – “Dirty Paws”.
To wydawnictwo chyba najlepiej opiszą pojedyncze przymiotniki – magiczna, spełniona, delikatna oraz profesjonalna. Zespół postarał się, aby wyszło wielowarstwowe dzieło z osobnymi, przejmującymi opowieściami. Album, który jak perła, będzie świecił gdzieś w koszyku supermarketu i przyciągał dobrą ceną. A po zakupie gwarantuję, że zawodu być nie powinno…