Sen nocy letniej, to znana wszystkim – przynajmniej z nazwy – powstała w XVI wieku, komedia Williama Szekspira. Co jednak, gdyby przedstawione przez pisarza wydarzenia, okazały się w rzeczywistości odzwierciedleniem prawdy – nie baśnią, a realnym źródłem historycznym? Jak to wpłynęłoby na ludzkie życie i nasz zwyczajny, codzienny świat?
Główna bohaterka – Kelley – jest siedemnastoletnią dziewczyną z wielkimi marzeniami. Przeprowadza się do Nowego Jorku, by zacząć karierę aktorską. Początki jednak nie są łatwe, (i dziewczyna) trafia do podrzędnego teatru, gdzie spotyka się z grupą przedziwnych aktorów. Szczęśliwym zbiegiem losu, z dublerki i pomocy do wszystkiego, staje się gwiazdą. Wszystko byłoby proste, łatwe i przyjemne, gdyby nie to, że w jej życiu zaczynają zdarzać się coraz to dziwniejsze rzeczy. Przyjaciele nie są tymi, za których się podają i jak się okazuje, nawet ukochana ciotka, która wychowywała Kelley, skrywa przeróżne, mroczne tajemnice. Poza tym kim jest ten tajemniczy chłopak, wyraźnie prześladujący bohaterkę?
Dawno nie czytałam tak zaskakującej i nieprzewidywalnej powieści. Wątki są surrealistyczne, a jednocześnie zachowują sens, a fabuła stanowi jedną, idealnie, zgraną całość bez żadnych kontekstowych błędów i pomyłek autorki. Książkę określiłabym jako pełną ciepła, baśniową opowieść. Pomysły Lesley Livingston niemal dorównują tym Neila Gaimana, a historię już widzę oczami wyobraźni w ekranizacji Tima Burtona. Podobało mi się to, że Kelley nie przyjmuje istnienia dziwnego świata elfów z Szekspirowskiej komedii za oczywistość. Wszystkie niezwykłe rzeczy, jakie mają miejsce poddaje w wątpliwość i próbuje wytłumaczyć w jakiś racjonalny sposób. Postacie są rozbudowane i mają barwne charaktery, nie są pustymi kukiełkami, które jedynie ktoś pociąga za sznurki. Posiadają uczucia i naprawdę żyją. Najmniej podobało mi się, to iż zbyt szybko rozwijają się pewne wątki, przez co sprawiają wrażenie zbyt prostych i banalnych. Książka, chociaż jest dopiero pierwszą częścią, zdecydowanie mogłaby być dłuższa, przynajmniej o te pięćdziesiąt stron. Mimo tego, niektóre jej fragmenty jeszcze długo pozostaną w moich myślach i wyobraźni.
Spodobało mi się również zakończenie pierwszego tomu, zupełnie zamykające dziejącą się w Oddechu nocy historię i jednocześnie uchylające furtkę dla następnej. Czytelnik będzie oczekiwał na nią z niecierpliwością, a jednocześnie bez złości i irytacji, jakie czasem wywołuje wyraźnie zarysowany na ostatniej stronie, filmowy finał ze słowami ?to be continued??.
Styl Lesley Livingston jest lekki i przyjemny w odbiorze. Powieść czyta się płynnie. Korekta i tłumaczenie wydawnictwa Jaguar jak zwykle znakomite. Co mnie odrobinę zaskoczyło – to debiutancka powieść autorki. Cieszy mnie, że można mieć dobre nawet początki. Wystarczy głowa pełna pomysłów i marzeń, a autorce nie brakuje również warsztatu literackiego. Pisarka jest aktorką, mieszkającą w Toronto, w Kanadzie, zapewne więc pisze powieść odrobinę na podstawie własnego doświadczenia. Już w młodości interesowała się mitologią, zaginionymi cywilizacjami i legendarnymi bohaterami. Zna różne stare baśnie, podania, mity i nie waha się przed wykorzystywaniem ich w swojej powieści.
Okładka jest ciekawa, mimo, że irytuje swoim nie wyróżnianiem się z tłumu jej podobnych – ostatnio zbyt częstego podstawą szaty graficznej są zdjęcia kobiet. Niczym jednak nie różni się od oryginalnych, wydanych w angielskiej wersji językowej. Okładka niestety należy również do tych broszurowych – gniotliwych. W środku wydanie znacznie lepiej dopracowano. Ładna czcionka, zdobiące rozdziały motyle skrzydła wszystko to nadaje powieści dodatkowy, urokliwy klimat. Jako zagorzałą wielbicielkę czytania boli mnie duży rozmiar czcionki, a książka liczy sobie niecałe 300 stron. Moim zdaniem jest lekturą na jeden, ponury, jesienny wieczór.
Powieść wciąga, tego nie można jej odmówić. Fabuła intryguje, zakończenie pozostawia po sobie niedosyt i chęć sięgnięcia po kolejną część. Może nie jest to literatura światowej klasy, jednak bawi, wprawia w zdumienie i zachwyt. Oddech nocy, to odrobinę smutna, ale też i trochę wesoła, wzruszająca i pełna niezwykłych pomysłów baśń. Sadzę, że to książka nie tylko dla nastolatek, lecz dla każdego, kto chce w przyjemny sposób oderwać się od rzeczywistości, a swój świat chociaż na chwilę spowić lekką, srebrną mgiełką marzeń.
Wiktoria Aleksandrowicz