Berlin to bardzo ciekawe miasto. Gdy miałam okazję, poznawałam je z przyjemnością. Co by się jednak stało, gdyby uciekły wszystkie zwierzęta z berlińskiego ZOO i zaczęły dokazywać przy najbardziej charakterystycznych obiektach miasta? Zapanowałby prawdziwy i bardzo wesoły chaos!
Książeczka ma czternaście tekturowych stron. Zarówno za treść, jak i za ilustracje odpowiedzialna jest Judith Drews. Jej plansze są ciekawe i bogate w przeróżne szczegóły. W Berlinie zapanowała kompletna anarchia. To jednak właśnie dzięki niej w publikacji pojawia się całe mnóstwo drobnych, graficznych zdarzeń do oglądania, wyszukiwania i śledzenia.
Niestety nie mogę powiedzieć, że z książeczki jestem zadowolona i nawet dobra oprawa graficzna jej w moich oczach nie ratuje. Myślałam, że będzie działała na zasadzie tytułu \”Gdzie Jest Wally??, a ona zamiast tego prezentuje zagadki zbyt trudne dla młodszych dzieci i zbyt mało interesujące dla starszych. Dodatkowo Autorka na siłę wpycha zobrazowaną tolerancję, w takiej wersji, której ja zdecydowanie nie lubię, to znaczy zbyt nachalnej. Najzabawniej, że każdy dorosły będzie wiedział, o co chodzi, a dziecko i tak się nie połapie.
Trzeba jednak oddać sprawiedliwość wydawnictwu Zakamarki. Nie tylko z wydaniem, jak zawsze spisało się na medal, ale też na swojej stronie zaprezentowało wnętrze książki. Nawet więc osoba kupująca przez Internet nie zamawia jej w ciemno. Gdybym wiedziała o tym przed zamówieniem mojego egzemplarza, pewnie bym po prostu zrezygnowała, widząc, że publikacja nie jest tym, za co ją biorę i na co czekam.
Autorka tytułu \”Berlin. Znam to miasto\” miała ciekawy pomysł i dobrze go narysowała, ale zabrakło w nim treści pisanej. Z książeczki tak naprawdę o samym Berlinie nie dowiadujemy się praktycznie niczego. Być może pomogłaby tu współpraca z inną osobą. Może z jakimś doświadczonym twórcą historii dla dzieci? Szkoda, że takie fajne prace plastyczne nie zostały odpowiednio wykorzystane.
Jeżeli zastanawiasz się, czy \”Berlin. Znam to miasto\” jest książeczką dla Ciebie i Twojej pociechy, polecam zajrzenie na stronę domową wydawnictwa Zakamarki. Tam możesz publikację dokładnie obejrzeć i przeanalizować. Być może Twoje wrażenie będzie zupełnie odmienne od mojego.
Wiktoria Aleksandrowicz