?Infekcja? to szósty tom osławionego cyklu ?Manitou?. Niezmiennie Graham Masterton postanowił uraczyć czytelnika dużą dawką obsceniczności, ohydy, wulgarności i nietypowych pomysłów.
Niestety przy całej swojej osobliwości i oryginalności książka zwyczajnie nie satysfakcjonuje, a często wręcz irytuje brakiem logiki wykreowanych przez autora bohaterów czy rozmowami z ?przerażającymi? demonami na poziomie wymiany zdań, którą można usłyszeć w przedszkolu.
Masterton potrafi zbudować wspaniały klimat grozy, który sprawia, że czytelnikowi jeży się ten przysłowiowy włos na głowie, jednak potrafi też zepsuć go w jednej chwili i zakończyć naprawdę intrygującą historię w sposób całkowicie niezadowalający, a wręcz rozczarowujący. Można odnieść wrażenie, iż autor zwyczajnie nie ma pomysłu na finał powieści, przez co całość wypada bardzo blado, choć początek ?Infekcji? był naprawdę świetny.
Bohaterowie są dość nijacy, żaden z nich nie zapada w pamięć, a dodatkowo dialogi bywają nieco kartonowe i nudne. Jednak mimo to ?Infekcja? warta jest przeczytania chociażby ze względu na swoją oryginalność – takiej historii nie można znaleźć w żadnej innej powieści. Szósty tom cyklu ?Manitou? może i nie jest zbyt porywający, jednak pewnego rodzaju awangardy nie można mu odmówić.
?Infekcję? można czytać bez znajomości poprzednich tomów tej serii, co jest ogromnym atutem, zwłaszcza że Graham Masterton potrafi delikatnie przybliżyć czytelnikowi historię bohatera, aby ten miał jakiekolwiek pojęcie na temat wydarzeń, które miały miejsce wcześniej, przy czym nie irytuje zbędnymi wywodami osób, które cykl czytają zgodnie z kolejnością chronologiczną. Niewielu autorów to potrafi, wobec czego brytyjskiemu pisarzowi należą się słowa uznania.
Jeżeli chodzi o ?Infekcję?, przed lekturą lepiej nie zapoznawać się z zarysem fabuły znajdującym się na okładce książki. Ktoś uznał bowiem, że umieszczenie tam streszczenia praktycznie całej fabuły nie będzie niczym osobliwym i nagannym, skutkiem czego ostatni akapit opisu okładkowego przedstawia czytelnikowi wydarzenia, które rozegrały się na 70-80 stron przed końcem książki.
Na pochwałę zasługuje jednak sam projekt okładki. Ilustracja jest bardzo niepokojąca, przez co świetnie wpasowuje się w klimat powieści, a dodatkowo książka idealnie pasuje do pozostałych części tego cyklu, wobec czego czytelnicy pasjonujący się także kolekcjonowaniem i powiększaniem swoich zbiorów będą niezmiernie ukontentowani.
Katarzyna Zabłotna