David Guetta przyzwyczaił już nas do wydania kolejnych reedycji swoich krążków studyjnych. Nie mogło też być inaczej przy wydanym w 2011 roku “Nothing But The Beat”. Jednak wersja 2.0 nie różni się jedynie dodaniem nowych przebojów, ale pojawia się tu dość diametralna różnica. Fanom tego francuskiego DJ-a radzę kupić obie edycje.
Można się kłócić, kto jest mistrzem muzyki klubowej – czy teraz rządzi David Guetta czy Calvin Harris, a może Tiesto czy inny muzyk. Natomiast niezaprzeczalną prawdą jest, że ten pierwszy tworzy hit za hitem, które stoją na równym, wysokim poziomie. Dzięki wydaniu “Nothing But The Beat 2.0” znalazłem kilka argumentów, które potwierdzają klasę tego DJ-a:
Każda piosenka jest skoczna, dynamiczna, czyli jednym słowem przebojowa! Artysta starannie dobrał utwory do reedycji już niemal kultowego wśród wielbicieli tego gatunku płyty. Wszystkie kawałki nadają się na single, a na pewno większość z nich jest w stałym programie każdej dyskoteki. One nie potrzebują remiksów, aby sprawdziły się na tanecznym parkiecie. Mistrz Guetta dobrze wiedział, co kręci ludzi w 2011/2012 roku, przez co odpowiednio dobrał sobie grono gości i scharakteryzował każdą piosenkę z nim. Do moich, osobistych faworytów należy podchodząca pod balladę “Without Yoy” z Usherem – fenomenalne połączenie wzruszającego tekstu, mocnego beatu i porządnego wokalu amerykańskiej gwiazdy.
Tymczasem grono przebojów spod ręki Davida Guetty wciąż rośnie. Dzięki reedycji “Nothing But The Beat” odkryliśmy po raz kolejny jaki potencjał tkwi w Sii. Tym razem dzięki świetnemu kawałkowi – “She Wolf (Falling To Pieces). Jednak wśród gwiazd znajdziemy również rapującą Nicki Minaj, mrocznego Snoop Dogga czy pozostającego w swoim żywiole Taio Cruza. Wszystko oprawione według gustu francuskiego DJ-a. Nie ukrywam, że te same piosenki w wykonaniu innych artystów mogłyby nie zawierać tak dużego potencjału.
Mimo, że ta wersja wzbogaciła się o nowe przeboje, tak i jednocześnie zubożała. Przede wszystkim zmiany zauważyć można w “Electronic Album”, która w reedycji uszczuplała do jedynie 7 kawałków. To już popis umiejętności mistrza.
David Guetta swoją szóstą studyjną płytą udowadnia klasę i ustawia pozostałych DJ-ów w szeregu. Latka lecą, ale werwa ta sama i wciąż wie, co gra w sercach młodych ludzi. Wiadomo, że płyta ta adresowana jest do specjalnej grupy słuchaczy i nie zawiera żadnej wizji artystycznej, ale autorzy nawet nie udają, że tak jest. Każdy dobrze wie, po co jest ta płyta i w jakie gusta jest dopasowana. Pod tym względem to prawdziwy skarb wśród proponowanych nam płyt muzyki klubowej!
Marek Generowicz