Stwierdzenie, że “Battle Born” to “The Killers w najlepszym wydaniu” jest bardzo banalne. Jednak cóż poradzić, jak taka jest prawda, a dobranie innych słów nie przedstawi najnowszego albumu w tak dobitny sposób? Okazuje się, że w najprostszych zdaniach tkwi potencjał, a ich treść zrozumie każdy. Nie ma więc, co owijać w bawełnę – “Battle Born” to moim zdaniem największe osiągnięcie tego amerykańskiego bandu!
Fani tego zespołu musieli czekać aż cztery lata, które jak błyskawica minęły od wydania “Day & Age”. Na tamtym wydawnictwie znalazł się, jak się później okazało, największy przebój The Killers – “Human”. Brandon Flowers i spółka w 2012 roku postanowili rozszerzyć swoje kompetencje, a przy współudziale znakomitych producentów nagrali jedną z najciekawszych płyt tej jesieni. Nie da się ukryć, że elektroniczne brzmienie krążka połączone z tradycyjnym rockiem i specyficznym głosem wokalisty zaowocowało nieszablonowymi kawałkami, które nie rażą swoją prostotą odbiorców.
Pochodzący z Nevady band świetnie wczuł się w te klimaty, dzięki czemu powstało m.in rewelacyjne “Runaways”. Amerykanie postarali się także o inne ciekawe propozycje, które nie znużą tak łatwo słuchacza. Ten nawet słuchając płytę n-ty raz będzie na nowo odkrywać kolejne kompozycje, takie jak “Flash and Bone” czy “The Rising Tide”. W tym drugim nad wyraz słyszalne są syntetyzatory, które przy współudziale charakterystycznej dla The Killers gitarą, stworzyły oryginalną, przebojową kompozycję. Porównując ten album do ostatniego studyjnego dokonania grupy Alphaville, The Killers wypadają wręcz znakomicie! Grupa dowodzona przez Mariana Golda na “Catching Rays On Giants” z 2010 roku brzmi groteskowo w porównaniu z “Battle Born” The Killers. Ci drudzy udowodnili, że nowoczesność z przeszłością można łatwo połączyć, ba! rock z elektroniką to innowacyjny pomysł, wciąż niedoceniany, a w wydaniu bandu Brandona Flowersa to może nie perfekcja, ale rzetelne dzieło.
Zakończę te rozważania tak samo, jak zacząłem – “Battle Born” to The Killers w najlepszym wydaniu. Być może brzmi to trywialnie i schematycznie, ale cóż poradzić, gdy taka jest ta prosta prawda?
Marek Generowicz