Po \”Dwanaście żywotów Samuela Hawleya\” sięgnęłam pod wpływem impulsu. Ot, przewinęła mi się gdzieś przed oczami rekomendacja zapowiadająca \”trochę Tarantino\”, więc – jako fanka tegoż pana – postanowiłam sprawdzić ten tytuł i zrugać go za reklamowanie się w taki sposób. Los jednak bywa przewrotny, bo nie mam czego besztać, a co więcej… jestem absurdalnie zachwycona tą powieścią!
Hannah Tinti stworzyła powieść, która jest \”ni to psem, ni to rybą\” w kwestii gatunków, co akurat w tym przypadku jest zaletą, bowiem autorka zgrabnie wszystko łączy w spójną całość. Jest zarazem przepełniona wątkami obyczajowymi o poszukiwaniu siebie, dorastaniu i trudnej relacji córki z ojcem, jak i thrillerem z krwi i kości. Tajemnic oraz mocnych scen tutaj nie brakuje i kilka z nich z powodzeniem faktycznie mogłoby zagościć w filmie Tarantino. Czyta się to po prostu fenomenalnie i aż mi brakuje słów, żeby napisać, jakie to było dobre.
W \”Dwunastu żywotach Samuela Hawleya\” stale jesteśmy zaskakiwani nie tylko przez zwroty akcji, ale i bohaterów. Zarówno tytułowy Samuel, jak i jego córka Loo, są niezwykle wiarygodnymi postaciami i na tle powieści bardzo się z nimi żyłam, choć nie wszystkie decyzje pana Hawleya popierałam (i wciąż ich nie popieram, choć motywację nieco rozumiem). To oni przepełniły tę powieść pełną gamą emocji, a przede wszystkim miłością, bólem i nadzieją, choć nie zabrakło w tym i humoru. Dawno nie zaangażowałam się w żadną historię tak bardzo – szczególnie w dochodzenie Loo, które – swoją drogą – jest bardzo niecodziennie.
Bardzo przypadły mi tutaj do gustu również swoiste wspomnienia Samuela z mrocznej przeszłości oraz to, że dawne dzieje się o niego upominają. W tych miejscach książka bywa co prawda aż za bardzo niesztampowa, wręcz rodem z dawnego kina sensacyjnego, ja jednak podeszłam do tych wydarzeń z przymrużeniem oka. Po prostu cieszyłam się wspaniałą lekturą, której zakończenie okazało się dla mnie w pełni satysfakcjonujące, choć nie ukrywam, że chętnie przeczytałabym więcej. Te pięćset stron to… o pięćset za mało.
\”Dwanaście żywotów Samuela Hawleya\” polecam z całego serca. Dawno żadna powieść nie zaabsorbowała mnie na tyle, aby zarwać nockę. Trzyma w napięciu, porusza, stale zaskakuje i bawi – jest jednocześnie rozrywką, jak i niesie ze sobą ciekawe przemyślenia, prawdy. Po prostu mistrzostwo. Mam nadzieję, że wydawnictwo Papierowy Księżyc pokusi się o wydanie i innych pozycji Hannah Tanti, bo jeśli nie to? będę bardzo zawiedziona. Jeszcze raz polecam, ta książka to niesamowite doświadczenie!
Justyna Dizzy Sikora