Intrygujący opis, niemający prawie nic wspólnego z treścią, zachwycająca okładka nawiązująca do magicznego miejsca. Niebanalny pomysł, sztampowe wykonanie. To wszystko składa się na mój odbiór ?Cyrku Nocy? autorstwa Erin Morgenstein. Książka, która podbiła wiele serc, mojego nie skradła. Jednocześnie zafascynowana mroczną aurą La Cirque des Reves wędrowałam pomiędzy kolejnym czarno?białymi namiotami i byłam ciekawa, co one w sobie kryją. Zaciekawiona i zniesmaczona tą historią postaram się wam opisać moje uczucia.
Celia i Marco już jako dzieci zostali wciągnięci w rozgrywkę, której do końca nigdy nie zrozumieli. Ich nauczyciele, zmęczeni swoim monotonnym życiem, chcieli za wszelką cenę wygrać. Nie zważając na uczucia swoich podopiecznych. Gdy dzieci w końcu dorosły i się poznały, zaczęły coś do siebie czuć. Niestety szybko zdały sobie sprawę, że życie obojga nie zależy od nich i jest podatne na kaprysy innych. Muszą nauczyć sobie z tym radzić i jednocześnie wymyślić sposób, by mogli być razem i by jednocześnie niezwykły Cyrk Snów przetrwał bez ich magicznej ingerencji…
Cyrki nigdy dobrze mi się nie kojarzyły. Jako dziecko byłam zaciągana do tych tłocznych i cuchnących miejsc, gdzie klauwni udawali upadek przy najprostszych czynnościach, a wielbłądy miały na sobie więcej much niż sierści. Ogólnie rzecz biorąc ta forma rozrywki nigdy mi się nie podobała i dalej uważam ją za kiczowatą i nudną. Dlatego z dość dużym sceptycyzmem podchodziłam do “Cyrku Nocy”, bo kojarzył mi się on z banalną wersją zwykłych namiotów. I o ile początek naprawdę mnie zafascynował, to reszta stała się mdła i sztuczna. Ale o tym za chwilę.
Początek książki był znakomity. Magiczny i tajemniczy, ale później wszystko potoczyło się całkiem innym torem, niż się spodziewałam. Liczyłam na dużo czarów i prawdziwe uczucia, a autorka zaserwowała mi sztuczne i wymuszone dialogi oraz bezosobowych bohaterów. Celia i Marco w pierwszych rozdziałach mnie interesowali, jednak z biegiem historii, wydawali mi się coraz mniej ciekawi, a ich charaktery zmieniały się jak w kalejdoskopie. Nie rozumiem, jak pisarka z tak dobrym pomysłem na powieść mogła to wszystko tak łatwo zaprzepaścić. Wprowadziła kilka zupełnie niepotrzebnych wątków, które odebrały “Cyrkowi Nocy” cały jego urok. Do tej pory nie mogę pogodzić się z tak bestialskim potraktowaniem tej niesamowitej inwencji twórczej.
Tyle osób zachwalało tę książkę, że spodziewałam się czegoś naprawdę wybuchowego. Czekałam aż postacie nabiorą trochę wigoru i będą pchały akcję na przód, ale nie doczekałam się tego momentu. Celia mogłaby uratować sytuację, gdyby w połowie powieści nie przemieniła się w starą pannę z kotem, a Marco już od początku był skazany na marny koniec. Autorka poświęciła tyle energii na wymyślenie im enigmatycznych historii, że zapomniała nadać im jakieś cechy charakteru. Ich postacie nie były jasno wykreślone, co mogłoby być plusem, gdyby w drugiej części “Cyrku Nocy” nie zaczęli do siebie czegoś czuć. O ile zwykle jestem zwolenniczką miłości, to tym razem stwierdzam, że dzieło Erin Morgenstein byłoby o wiele lepsze, gdyby tego uczucia tu nie było.
Nie potrafię zrozumieć, czym zachwyca się tyle osób. Do mnie ta książka nie przemówiła. Wydawała mi się banalna i dziwna, jednak nie w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Wszystko w niej było wymuszone, lecz najbardziej zabrakło mi prawdziwej akcji. Przez większość książki nic się nie dzieje i bohaterowie stoją w miejscu. Fabuła, która z początku zaskakiwała na każdym kroku później stała się mdła i nijaka. Zazwyczaj jest na odwrót, bo to zakończenie zwykle mnie zaskakuje, jednak tutaj zostało ono napisane tak banalnie, że woła to o pomstę do nieba. Od pierwszych stron liczyłam się z możliwością, iż tak będzie, ale miałam nadzieję, że autorka na koniec wyskoczy z czymś niesamowitym, niestety tak się nie stało.
Jedynym plusem tej książki jest to, że ma tylko jeden tom. Nie zniosłabym myśli, iż autorka chciałaby jeszcze raz męczyć czytelników swoimi marnymi wypocinami. Po magicznym początku spodziewałam się czegoś naprawdę dobrego, jednak otrzymałam jedynie mdłą historię. Sądzę, że niektórym osobom ta powieść bardziej przypadnie do gustu, innym mniej. Do mnie ona kompletnie nie przemówiła i cieszę się, iż to już koniec tej opowieści…
Julia Przejczowska