Walka o władzę? Zarządzanie zasobami? A do tego wszystkiego piękna grafika? Brzmi niczym przepis na sukces. Czy w takiej konfiguracji cokolwiek może pójść źle? Cóż… okazuje się, że całkiem sporo.
Założenia i zawartość, czy twarde dane
\”Wódź plemienia\” to gra przewidziana od 3 do 6 graczy (przy czym spokojnie sprawdza się też w duecie) w wieku od dwunastu lat. Pojedyncza rozrywka powinna zająć od 30 minut do godziny. Jak wygląda zawartość pudełka? Trzeba przyznać, że tytuł składa się ze sporej liczby komponentów, w tym ponad 500 żetonów.
O co toczy się gra?
Tym razem dzielni gracze wcielą się w rolę pretendentów do tronu. Żeby uzyskać władzę nad osadą, trzeba się wykazać… nie… nie sprytem, inteligencją, czy zbrojnym wsparciem, wystarczą umiejętności zarządcze. Od tej pory każdy będzie zarządzał swoim poletkiem, a ten z najlepszym wynikiem zostanie wodzem. Proste? To zaczynamy!

Zasady gry o władzę
Chociaż początkowo zasady mogą się wydawać ciut skomplikowane, już pierwsza partia pokazuje, że jest zgoła odwrotnie. W dużym skrócie każdy z graczy dysponuje swoją kartą podstawą, na której będzie umieszczał znaczniki podnoszące wielkość jego produkcji. Zaczynamy również z jednym budynkiem, który od razu zwiększa nam przyrost z danego rodzaju. Chociaż tura podzielona jest na kilka faz, w zasadzie sprowadzają się one do… przerzucania się żetonami. Każde dwa danego rodzaju, dają trzeci. Można je zbierać i w ten sposób multiplikować swoje zasoby lub wymieniać na ulepszenia (budynek lub przeszkodzenie pracownika), które w kolejnej turze również zwiększają naszą produkcje. Szybko dochodzi do specjalizacji i inwestowania w określony typ. Pozostałe żetony co turę wymieniamy. Odrobinę namieszać mogą karty losu, które dodają wydarzenia. Po upływie wszystkich przewidzianych tur podlicza się zasoby, przypisuje im odpowiednią liczbę punktów i ogłasza zwycięzcę. Ekscytujące, nieprawda?

Wódź może być tylko jeden
Jeśli w moim opisie zasad wiało nudą to… niestety tak właśnie jest podczas rozgrywki. Mimo szczerych chęci nie znalazłam tam ani jednego ciekawego elementu. Czemu?
1) Mechanika zabawy jest nie prosta, a prostacka – w zasadzie cały czas zajmujemy się przeliczeniem żetonów i dobieraniem kolejnych. W każdej turze wygląda to tak samo, w kółko i w kółko powtarzamy te same słowa i ruchy (\”dla mnie 4 krowy\”, \”a teraz 6 krów\”). Obrastamy w te żetony i zasadniczo…
2) Nie mamy na co ich wydań – ten tytuł bardziej sprzyja nałogowemu zbieractwu, bo gdy chcemy coś z naszym bogactwem zrobić, okazuje się, że nie tylko mamy mały wybór (przynajmniej w zakresie typów ulepszeń), jak i możliwości zakupowych.
3) Brak interakcji – jeśli spodziewaliście się zaciekłego zwalczania rywali to? nic takiego nie ma miejsca. Gra praktycznie nie przewiduje nie tylko negatywnych interakcji, ale w ogóle jakichkolwiek interakcji.
4) Karty losu wprowadzają co prawda odrobinę niepewności, ale… nie jest to niestety nic wielkiego. Brak większej spójności fabularnej, a same polecenia ograniczają się do ?gracz, który ma X, traci to?. Zważywszy na wcześniejsze okoliczności, czyli brak interakcji i permanentnego powtarzania tych samych czynności (co prowadzi do praktyczni identycznego rozwoju każdej z osad) – jedna karta potrafi zaburzyć proporcje całej gry i zniszczyć skrzętnie zbierane zasoby, co ostatecznie prowadzi do wniosku, że…
5) Strategia nie istnieje – naprawdę nie sposób zaplanować więcej, niż jednej tury, przynajmniej w jakimś większym zakresie niż \”to będę zbierać\”. Gra nie przewiduje nic poza zbieraniem, zbieraniem i zbieraniem. Z tego względu zastanawiam się…
6) Czemu gra dedykowana jest od 12 lat? Mechanika jest tak banalna, że nawet dzieci mogłyby jej sprostać. Przyzwyczaiłam się, że tytułu od 10 lat są o wiele bardziej skomplikowane, tymczasem tutaj nie napotkałam na ani jedno wyzwanie…
Z wszystkich tych powodów muszę niestety przyznać, że gra zupełnie mi nie podeszła. Przez większą część rozgrywki niesamowicie się męczyłam i nie mogłam doczekać końca. Chociaż nie jestem zwolennikiem ani negatywnych interakcji, ani zbytniego główkowania to nawet ja zauważyłam, że tytuł zupełnie pozbawiony tych elementów ostatecznie jest zwyczajnie nudny i nijaki.

Always look on the bright side of life
To zupełnie nie jest w moim stylu, żeby od dołu do góry szukać samych minusów i wad. Sama czuję się z tym nieswojo i również z tego wynika fakt, jak długo powstawał ten tekst. Starałam się uchwycić plusy i naprawdę sporo nad tym myślałam.
Gdyby zmienić zupełnie kategorię wiekową, spokojnie obniżając ją o połowę, byłaby to świetna zabawa… w farmę. Zbieramy zwierzątka, jest ich coraz więcej, dzieciaki mogą się cieszyć. Ulepszenia jako nieobligatoryjny element i wszyscy są zadowoleni.
Z tym podejściem współgrałaby też ładna, kolorowa grafika. Aspekt wizualny gry jest naprawdę dobrze dopracowany, wszystkie komponenty pięknie się prezentują i nie mam im nic do zarzucenia.
Podsumowując…
Pisząc ten tekst, czuję się jak zupełna maruda, ale… niestety, coś tym razem nie zagrało. Więcej emocji czułam już podczas bardziej dziecięcych tytułów. Cóż, jak widać… nie każda walka o władze jest ekscytująca.
Dominika Róg-Górecka