Nie ma chyba osoby, która nie potrafiłaby zanucić ? i to niezależnie od wieku ? choćby fragmentu piosenki ?Somewhere over the rainbow?. Nie wszyscy jednak wiedzą, że piosenkę tę wykonywała niegdyś słynna Judy Garland, a właściwie Frances Ethel Gumm, uznawana za cudowne dziecko, wspaniała artystka, a zarazem jedna z najbardziej tragicznych postaci świata filmu, a tak naprawdę ofiar świata filmu. Zadebiutowała jako dwulatka w zespole Siostry Gumm, na scenie teatru swojego ojca, a w swoim dorobku miało blisko czterdzieści filmów, stając się przysłowiową kurą znoszącą złote jajka, na której zarabiała wytwórnia MGM. Z ról zagranych jeszcze jako dziewczynka, najbardziej charakterystyczną była ta w filmie \”Czarnoksiężnik z krainy Oz\” Victora Fleminga, ale doceniano ją również za role dramatyczne, a przede wszystkim za wyjątkowy głos. Kilkakrotnie zamężna, uwikłana w niekończące się spory o dzieci, zmarła przedwcześnie prawdopodobnie wskutek przedawkowania leków, od których była uzależniona od dzieciństwa.
Za to uzależnienie też zresztą odpowiada wytwórnia i słynny pan Louis B. Mayer, także całe lata prawdziwej tresury, złożonej z nakazów, zakazów i gróźb. Z ojcem-homoseksualistą łączyły ją wyjątkowe relacje, ale nawet on uginał się pod presją matki dziewczyny, mając świadomość, że kontakty z mężczyznami mogą zaprowadzić go do więzienia, zatem lepiej się nie narażać. W związku z tym Judy dorastała na amfetaminie, którą dostawała na zmniejszenie apetytu, a także lekach nasennych, bowiem narkotyki wywoływały u niej bezsenność. Litry kawy i papierosy palone z przyzwoleniem wytwórni (zmniejszają łaknienie) pozwalały jej długo zachować figurę i grać dziewczęce postacie. Pod czujnym okiem opiekunów odbywały się też randki na pokaz, aranżowane przez wytwórnię, która śledziła zresztą każdy jej krok, zmuszając do nieludzkiego wysiłku. Nic zatem dziwnego, że wkrótce Judy sięgnęła też po alkohol, który choć przez chwilę pozwalał jej poczuć się wolną.
Dorastanie artystki w filmie ?Judy? w reżyserii Ruperta Goolda to pasmo nieszczęść, przykładów mobbingu połączonego z nieudolnymi próbami buntu. Historię tej niezwykłej aktorki i piosenkarki (granej zresztą znakomicie przez Renée Zellweger) poznajemy jednak dokładnie dzięki retrospekcji, spotykamy ją bowiem wówczas, kiedy jako dojrzała kobieta boryka się nie tylko z uzależnieniem od leków i alkoholu. Z problemami finansowymi, ze świadomością, że jej czas już przeminął, ale także z koniecznością pozostawienia dwójki małych dzieci, o prawo do opieki, nad którymi walczy z byłym mężem.
Bez pieniędzy i bez domu w USA nie jest w stanie wygrać w sądzie, zatem jedyną szansą na odzyskanie dzieci jest wyjazd do Wielkiej Brytanii, która paradoksalnie dzięki konserwatyzmowi nie podążą tak bardzo za modą, zatem Judy jest tu wciąż niezwykle popularna. Szereg koncertów i występów w mediach, które mają odświeżyć jej wizerunek, pokazują się być ponad siły artystki. Pewna wątpliwości co do swojego talentu, a także powrotu na scenę, artystka zmierza po równi pochyłej ku swojemu upadkowi. Pobyt w Wielkiej Brytanii to naprzemiennie pasmo sukcesów i porażek, do których zresztą można zaliczyć małżeństwo z dużo od niej młodszym, poznanym jeszcze w USA mężczyzną. Sporo tu łez, patetycznych słów, sporo też kolejnych przykładów na to, że Judy Garland mimo upływu lat nie straciła nic ze swojego uroku.
Tak naprawdę jednak film, który zresztą został obsypany nagrodami (m.in. zdobył nagrodę Oscara), stanowi dość przygnębiający obraz życia nieszczęśliwej kobiety, która pozornie miała wszystko, a tak naprawdę nie miała nic poza ogromnym talentem. Judy, jako doskonały przykład produktu wytwórni i kreowania rzeczywistości, nigdy nie odnalazła się w prawdziwym życiu, niestety nawet ten jej pośmiertny portret pozostaje sztuczny i nienaturalny. Szereg zbliżeń na twarz artystki pozwala nam dostrzec co prawda doskonałą grę aktorską Zellweger, ale nie pozwala się skupić tak naprawdę na treści filmu. Sama jego długość zresztą jest nieco odstraszająca, szczególnie że reżyser skupił się szczególnie na małych i wielkich dramatach artystki oraz na jej porażkach. W tym wszystkim jednak brakuje prawdziwego cierpienia. Mamy wrażenie, że życie Judy jest wyreżyserowane w ten sam sposób, w jaki niegdyś robiła to wytwórnia MGM. Prawdziwa jedynie w tym obrazie jest sama Zellweger, która udowodniła tym samym, że jest artystką wszechstronną, a zmaganie z dużo starszą od niej postacią nie sprawia jej żadnego problemu. Tym samym film może nie zachwyca, zbyt dużo w nim scenicznych emocji, ale zdecydowanie warto po niego sięgnąć, chociażby po to, by przekonać się, jak wyglądało (i zapewne wygląda) życie małych gwiazdeczek i jaką cenę płacą za sławę wielkie gwiazdy!
Justyna Gul