Po dziesięciu latach znów spotykamy \”naszych\” starych, dobrych, znajomych. Są i nasze anioły i demony i Wiktoria, która wciąż jest potępiona,ale przynajmniej pracuje dla nieba. Azazel siedzi w więzieniu, Kleopatra jest jakaś dziwna, a Beleth nie jest już z Wiki… Ups! No tak. Coś się tak nieźle namieszało, ale to nie koniec. Lucyfer ma dość, na dodatek ktoś nieźle miesza mu w głowie i postanawia przyspieszyć Apokalipsę. Problem w tym, że nikt nie jest na to gotowy. A już na pewno nie Azazel. Przyjaciele postanawiają powstrzymać Szatana.
Nie będę pisała rozprawki na temat \”Czy warto wracać do zakończonej już serii po 10 latach\”. To w ogóle nie jest tematem tej recenzji. Takie pytanie wydaje mi się zresztą zupełnie niepotrzebne. Bo tak naprawdę może obronić się sama książka. Czytelnicy muszą ją poznać, żeby było wiadomo, czy opłacało się pisać kolejną część Pani Miszczuk. Gdybanie bez poznania treści jest całkowicie bezsensu.
Jest jakiś rodzaj sentymentu, nie ukrywam, kiedy po 10 latach możemy wrócić do przygód naszych ulubionych bohaterów. To jest miłe. Jest ciekawość co się u nich dzieje, czy się zmienili, co autor zmienił w ich historii. Dla mnie czytanie książki \”Ja, ocalona\”, było przyjemne. Nie jest to część tak śmieszna, jak \”Ja, potępiona\”, ani tak brawurowa, jak \”Ja, diablica\”, ale ma coś w sobie. Miło się czyta, szybko. Jest intryga i są niespodzianki w fabule. To jest powrót przyjemny. Ja tylko po tych wszystkich latach mam lekki problem z…
Z Wiktorią. Na miłość wszystkich bogów. Kobieta tyle przeżyła, tyle ma wiedzy, moce boskie, a zachowuje się, jakby miała 15 lat. Przepraszam, wszystkich fanów, ale ja na miejscu Uzjela, tudzież Beletha, chyba bym po prostu odpuściła. Takie szybkie przejścia w jej uczuciach też są, krótko mówiąc mało przekonujące. I fabuła, można powiedzieć, że jak zwykle wszystkie prawa świata (i wszechświata) dla naszych bohaterów się zmieniają. Ale to tylko tyle. Wystarczy lekko przymknąć oko i mają Państwo świetną książkę. Dobrej lektury życzę!
Karolina Guzik