Sezon świątecznych powieści już w pełni, dlatego koniecznie trzeba znaleźć tytuł dla siebie. W końcu coroczne dysputy na temat Bożonarodzeniowych powieści na dobre zagościły w sieci, jak i poza nią. Osobiście lubię książki, które oprócz choinek, pierniczków oraz ton jemioły oferują jakąś historię ze zwierzętami w tle. Dlatego też nie trudno się domyślić, że z ogromnym entuzjazmem sięgnęłam po \”Na Święta przytul psa\” autorstwa Lizzie Shane.
Już sama okładka zachwyci czytelników. Przesympatyczny kundelek, w czapce Mikołaja, wychyla się z prezentowego pudełka ustawionego pod choinką. Dosłownie czysta słodycz! Pamiętajcie jednak, futrzaki to nie upominek, który można oddać, gdy się znudzi!
Jeśli kochacie zwierzęta, a w szczególności psy, to gwarantuję, że ta historia chwyci was za serca, a z tych, co wrażliwszych, wyciśnie nawet kilka łez wzruszenia. Dlaczego? Wyobraźcie sobie mężczyznę, który nagle zrezygnował ze swojego życia, by zająć się siostrzenicą (jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym) i tak bardzo wczuł się w rolę opiekuna, przytłoczonego przeróżnymi obowiązkami, iż zapomniał o sobie oraz własnych potrzebach. Do tego dodajmy kobietę, która w poszukiwaniu siebie i właściwej drogi życiowej przyjechała z wielkiego miasta, do maleńkiego miasteczka, by odwiedzić dziadków. Brzmi jak wstęp do klasycznej opowieści, gdzie młodzi zakochują się w sobie? Owszem, ale dodajmy do tego jeszcze schronisko tracące dofinansowanie wraz z końcem roku i tuzin psiaków, które muszą nie tylko rozkochać w sobie ludzi, ale też znaleźć domy, zanim ich tymczasowe schronienie przestanie działać.
Styl autorki, doskonale oddany przez tłumacza – Macieja Szymańskiego, sprawia, że za pomocą słów, przenosimy się do cudownego zakątka zwanego Pine Hollow. Bohaterowie, napisani z wyczuciem i gracją prowadzą nas przez swoją historię, pozwalając, abyśmy śmiali się z nimi, martwili, ale też świętowali. Gościnnie otwierają ramiona, by czytelnik dzięki tej powieści stał się częścią pięknego, chociaż wyimaginowanego świata.
Nie jest to tylko zwykły romans, jakich pełno na półkach w księgarniach. To piękna historia, która uczy szacunku do zwierząt, ukazuje prawdziwe emocje, udowadnia, że warto pomagać, ale też pozwolić, by inni pomagali nam. Za sprawą swoich bohaterów, autorka uczy, że trzeba pogodzić się ze stratą bliskich i z ufnością spoglądać w przyszłość. Jeśli uważnie wczytacie się, w kolejne rozdziały tej powieści odkryjecie, ile dobra można dać, a zarazem otrzymać, otwierając swoje serca na miłość. Najważniejszym jednak przesłaniem jest bezgraniczność uczuć, jakimi potrafią obdarzyć nas zwierzęta. I cieszę się, że taka ciepła i emocjonalnie inteligentna książka powstała.
Podsumowując: Zdecydowanie polecam, nie tylko na zimowy wieczór!
Monika Hołyk-Arora