Są książki, które oprócz swojej wybitności dają również różnego typu satysfakcję z lektury. Są też takie, które po prostu trzeba przeczytać. Dla ludzi związanych, jak ja, z rusycystyką, do tego drugiego typu pozycji zalicza się \”Życie i los\” Wasilija Grossmana – książka bardzo ważna, świadectwo pewnej epoki, ale przy tym ciężka emocjonalnie i treściowo. I być może ten wstęp nie brzmi zachęcająco, ale bardzo się cieszę, że wydawnictwo Noir Sur Blanc zdecydowało się wydać monumentalnych rozmiarów powieść Grossmana.
Grossman był rosyjskim zasymilowanym Żydem, korespondentem wojennym, piszącym jak na czasy radzieckie bardzo otwarcie i brutalnie o okrucieństwach wojny. \”Życie i los\” to właściwie drugi tom – choć rozmiary tego nie sugerują – jego debiutanckiej powieści, \”Za słuszną sprawę\”, wpisującej się w kanon radzieckiej literatury wojennej: sławiącej dokonania Armii Czerwonej i milczącej na temat ceny zwycięstwa. Recenzowana przeze mnie kontynuacja to powieść inna już w swoich założeniach – stanowi typowy przykład literatury rozliczeniowej, w związku z czym w ZSRR została opublikowana dopiero w latach 80.
Branie się za taki klasyk, za książkę trudną i typowe dziecko swoich czasów, zawsze jest ryzykiem, zwłaszcza kiedy utwór liczy blisko tysiąc stron, a jego tematyka nie gwarantuje listy bestsellerów. Wydawnictwo Noir Sur Blanc zadbało jednak i o oprawę graficzną – stonowaną i intrygującą zarazem – i o doskonałego tłumacza. Nazwisko Jerzego Czecha gwarantuje przekład, który nie tylko udźwignie ciężar oryginału, ale uczyni to z lekkością. I tak właśnie jest. W zalewie książek przetłumaczonych źle albo przynajmniej niechlujnie na plus wyróżnia się dbałość Czecha o szczegóły i wyważenie między literackością zrozumiałą polskiemu czytelnikowi a surową wiernością literze oryginału.
O czym traktuje \”Życie i los\”? Jest to historia szeregu zwykłych ludzi, którzy muszą sobie radzić z cieniem wojny i bitwy stalingradzkiej, towarzyszącej ich losom. Główni bohaterowie to rodzina Szaposznikowów, przykładu szeregowych radzieckich obywateli, w których codzienne życie – a może codzienne przeżywanie – brutalnie wdziera się wojna. Są jednak także i inni, ich rodzina i krewni, w tym stary bolszewik Krymow, przekonany o słuszności linii partii, czy Sztrum, wybitny fizyk, którego odkrycie zostaje zbagatelizowane przez władzę z racji żydowskiego pochodzenia bohatera. Grossman pokazuje bez lukru okrucieństwo zarówno nazizmu, jak i komunizmu, efekt manii wielkości Stalina i antysemityzm towarzyszący bohaterom nie tylko w formie dosłownej, ale też w ukrytej, dorozumianej postaci.
\”Życie i los\” to powieść doskonale oddająca klimat swoich czasów. Zestarzała się, niestety, i dla współczesnego odbiorcy może być całkiem nieczytelna. Jak na taką objętość tekstu i batalistyczno-wojenną tematykę brakuje wydarzeń, które ustępują miejsca wielostronicowym rozważaniom bohaterów. I te rozważania, choć ważne, z dzisiejszej perspektywy mogą być nudne, niezrozumiałe, nazbyt obciążające. Monumentalne dzieło rosyjskiego autora czytane w XXI wieku, kiedy już doskonale wiemy, czym był nazizm i czym był stalinizm, jest momentami ciężkie w odbiorze, zbyt dydaktyczne, zbyt łopatologiczne. To nie jest przyjemna lektura, ale z pewnością jest to lektura dostarczająca, mimo wszystko, tematu do rozważań – i pozwalająca spojrzeć na człowieka radzieckiego okresu drugiej wojny światowej z zupełnie innej perspektywy. Wreszcie – fakt, że Noir Sur Blanc wydało tę epopeję, pokazuje, że nie jesteśmy skazani tylko na komercyjną literaturę.
Joanna Krystyna Radosz