Nie wierzę w świąteczne cuda. Wierzę jednak, że istnieją ludzie, którzy pragną czynić dobro. A o tym właśnie opowiada \”Świąteczny trop\” Davida Rosenfelta. To historia o sercu otwartym na potrzebujących i o chęci niesienia pomocy. A przy okazji również o miłości do braci mniejszych, czyli do zwierząt.
Głównym bohaterem książki jest adwokat Andy Carpenter, szanowany w prawniczych kręgach, co pozwala mu podejmować się obrony tych osób, które jego zdaniem są niewinne. Do tego pomocny, kochający zwierzęta. Pewnego dnia prawnik spotyka na ulicy bezdomnego, któremu towarzyszy pies. Andy, zawsze przygotowany na tego typu okoliczności, wręcza nieznajomemu gotówkę i bon podarunkowy do sklepu zoologicznego. Kiedy dzień później w wiadomościach pojawia się informacja, że mężczyzna został zaatakowany, a jego suczka Zoey wysłana na przymusową kwarantannę, adwokat i jego żona postanawiają udzielić bezdomnemu pomocy. Ot, taki przedświąteczny dobry uczynek. Sprawy jednak komplikują się, gdy wychodzi na jaw, że Don Carrigan od dwóch lat jest poszukiwany za morderstwo, a dowody zebrane w sprawie przemawiają przeciwko niemu. On sam twierdzi, że jest niewinny, i chociaż początkowo Andy ma wątpliwości, ostatecznie decyduje się zostać obrońcą Carrigana.
Drogi Andy\’ego i Dona krzyżują się w dość nietypowych okolicznościach, co sprawia, że powieść już od pierwszych stron przyciąga uwagę i angażuje czytelnika. A jeśli ktoś nie zapoznał się z opisem książki przed rozpoczęciem lektury, szybko natrafi na element zaskoczenia. Okładka bowiem sugeruje, że historia będzie poświęcona psim perypetiom i, rzecz jasna, świętom Bożego Narodzenia. Tymczasem tematyka jest zgoła inna, a wątek suczki Zoey stanowi jedynie tło dla toczących się wydarzeń. Przyznam, że dałam się na to nabrać, ale absolutnie nie czuję się zawiedziona. Wręcz przeciwnie, autor zyskał w moich oczach, kierując fabułę na takie a nie inne tory.
Odbiorca ma zatem do czynienia nie tyle z powieścią obyczajową, co z mieszanką prawniczego thrillera, kryminału i obyczaju. Wszystko to autor okrasił odrobiną humoru i rodzinnego ciepła. Trzon fabuły stanowi prowadzone przez Andy\’ego śledztwo, a w późniejszym etapie przygotowania do rozprawy oraz sam proces Dona Carrigana. Adwokat niestrudzenie szuka dowodów wskazujących na niewinność klienta. Wykorzystuje do tego własny spryt i szereg znajomości swoich oraz swojej żony Laurie. Akcja powieści jest dynamiczna, pełna nieoczekiwanych zwrotów i mylnych tropów, trudno więc oderwać się od lektury choćby na moment. Czytelnik pozostaje w ciągłym napięciu aż do momentu rozwikłania zagadki, a sam finał jest zaskakujący i ciekawy.
Minusem może być mnogość postaci – od nadmiaru nazwisk nietrudno dostać kociokwiku. Jednak dużo poważniejszy mankament stanowi kreacja niektórych bohaterów. Większość z nich wypada dość blado w porównaniu z Andym. Nawet Don Carrigan został potraktowany przez autora trochę po macoszemu. Czytelnik tak naprawdę niewiele dowiaduje się na temat jego przeszłości oraz obecnego życia. Poza tym, że jest weteranem i cierpi na zespół stresu pourazowego. O ile w przypadku postaci pobocznych można to jeszcze zaakceptować, to w przypadku Dona czuję się odrobinę rozczarowana i żałuję, że David Rosenfelt nie poświęcił mu nieco więcej uwagi.
Niemniej jednak jako całość \”Świąteczny trop\” wypada naprawdę nieźle i sądzę, że przypadnie do gustu wielu miłośnikom literatury. Szczególnie fanom kryminałów i prawniczych thrillerów. Wielowątkowa fabuła, skrzętnie uknuta intryga i lekki, przyjemny w odbiorze styl autora zdecydowanie przemawiają na korzyść tej książki. Dla mnie była to całkiem udana literacka przygoda i chciałabym, aby nowy rok obfitował w same tak pozytywne doświadczenia.
Monika Halman