\”Cudza\” trylogia Hanny Cygler to dowód na to, że da się pisać fikcję historyczną lekko, pasjonująco i bardzo \”współcześnie\”, jeśli chodzi o podejście do zwrotów akcji. \”W cudzym domu\” i \”Za cudze grzechy\” przypominały ekscytujący film kostiumowy, w którym dbałość o historyczne detale miesza się z porywającą fabułą i barwnymi charakterami. I chociaż zrobiło mi się przykro, że zamiast obiecanych jeszcze dwóch tomów będzie tylko jeden, i tak cieszę się, że jest chociaż on.
Trudno opisać fabułę \”Po cudze pieniądze\” w taki sposób, by nie zaspoilerować ważnych zwrotów akcji tym, którzy jeszcze nie mieli okazji czytać poprzednich części cyklu. Właściwie już na samym początku książki dochodzi do tragedii, po której bohaterowie muszą spróbować na nowo poukładać życie. W tym tomie główne postacie to Hanna, czyli Hannelore Hallmann, oraz Maksymilian hrabia Kwilecki. Ona próbuje odnaleźć się w nowej, dwudziestowiecznej rzeczywistości, odnaleźć prawdziwą miłość i zyskać wreszcie rodzinę. On wyemigrował aż do Afryki i chociaż bezustannie pomnaża majątek, zaczyna w końcu myśleć także o wartościach, których nie da się przełożyć na pieniądze. W tle rodzina Szuszkinów układa sobie życie w Nowym Jorku, Edward z chłopca wyrasta na młodzieńca, a Ignacy próbuje zapomnieć o przyszłości i być szczęśliwy z Ludwinią. Tylko czy to możliwe, by los w końcu oszczędził bohaterów?
Z bólem przyznaję, że ostatnia część trylogii Hanny Cygler jest zarazem częścią najsłabszą, i to nie tylko w kwestii fabularnej. Już odmienne i o wiele prostsze liternictwo oraz dość generyczna okładka robią kiepskie wrażenie w porównaniu z pierwszymi dwoma tomami. To jednak byłby niewielki problem przy dobrze napisanej fabule domykającej wątki znane z poprzednich części. Tymczasem rzeczona fabuła jest dość miałka, poszatkowana i, z powodu mnogości wątków, bardzo chaotyczna. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że materiału autorka miała na więcej niż jedną książkę, ale z jakiegoś powodu postanowiła domknąć wszystko w jednym tomie.
Wątek Maksymiliana pojawił się nagle i dominuje nad innymi, wespół z życiem uczuciowym biednej Hannelore. Ignacy, który naprawdę zasługiwał na jakieś wyjaśnienie swojej historii, dostał rolę drugoplanową, a już Szuszkinowie kompletnie schodzą z czytelniczego radaru. W \”Po cudze pieniądze\” upchnięto taką masę motywów i epizodów, że z konieczności wszystkie one zostały opisane pobieżnie i niesatysfakcjonujące. Nie ma też pięknie oddanego rysu życia codziennego epoki, co wyróżniało poprzednie tomy. Wreszcie – jeżeli rozpatrywać trylogię całościowo, samo zakończenie losów Luizy i Joachima wydaje mi się błędem konstrukcyjnym. To oni byli, wespół z Dmitrijem, najważniejszymi bohaterami poprzednich tomów, i fakt, że nie tylko nie ma ich osobiście w tomie trzecim, ale ich wpływ na inne postacie zostaje ograniczony do kilku scen, sprawia, że \”Po cudze pieniądze\” w ogóle nie wydaje się przynależeć do znakomitego skądinąd cyklu.
To nadal książka dobra językowo i w tych miejscach, gdzie ujawnia rys epoki, z porządną podbudową historyczną, ale brak jej lekkości poprzednich tomów i zgrabnych przejść między wątkami, sprawiających, że te powieści były spójne. \”Po cudze pieniądze\” nie jest książką złą, ale w kontekście poprzednich tomów zdecydowanie jest rozczarowaniem. Czy warto ją przeczytać? Tak, jeżeli czytało się \”W cudzym domu\” i \”Za cudze grzechy\” – to mimo wszystko epilog do historii Hallmannów i ich otoczenia.
Joanna Krystyna Radosz