Bywają komedie, które dziwnym zrządzeniem losu a może dzięki aktorom, którzy w nich zagrali, wyrażają więcej prawdy o świecie niż poważne dramaty, nastawione na rozliczanie nas z codziennych małości i wielkich nikczemności.
Diabeł ubiera się u Prady, film będący ekranizacją znanej powieści Lauren Weisberger, miał być tylko komercyjnym wehikułem do zarabiania pieniędzy na pożerających popcorn widzach, ale dzięki tytułowej roli Diabła, zagranej przez Meryl Streep okazał się nadzwyczaj pełnym, wzruszającym, komicznym, ale i serdecznym portretem kobiety, której legenda do dzisiaj robi wrażenie nie tylko na wszystkich interesujących się modą ale i na uczestnikach wyścigu szczurów w wielkich korporacjach.
Prototypem Diabła była bowiem wieloletnia redaktor naczelna amerykańskiej edycji miesięcznika Vogue – Anna Wintour. Profesjonalna, wpływowa, despotyczna, bezwzględna wobec podwładnych, pełniąca rolę nieomal dyktatorki w świecie mody. Potężna i przerażająca zarazem. Bohaterka tej opowieści, Andrea (Anne Hathaway), jest bardzo zdolną absolwentką dziennikarstwa, przed którą stoi do wyboru wiele zawodowych możliwości. Zrządzeniem losu otrzymuje jednak pracę jako asystentka sławnej naczelnej. Zdaniem wszystkich dokoła jest to jak złapanie Pana Boga za nogi ? otwiera drogę do naprawdę interesującej kariery, staje się przepustką do wielkiego świata. Ale wkrótce okazuje się, że to jednak złapanie Diabła za nogi – może i pomaga w karierze, ale równocześnie niszczy i wypala osobowość takiego śmiałka.
Andrea chce pozostać sobą, nie poddaje się całkowicie regułom obowiązującym w świecie prasy i mody. Być może to właśnie najbardziej zwraca na nią uwagę szefowej. Silne osobowości potrafią bowiem docenić tych, którzy stawiają im opór. Nie rezygnują wtedy z wywierania presji, ale przestają je lekceważyć i… pozwalają sobie odsłonić przed nimi odrobinę własnej prywatności. A ta zwykle nie jest wesoła. Szefowe-potwory mają zwykle zagmatwane i niezbyt szczęśliwe życie osobiste. Meryl Streep zobaczyła w tym wątku szansę dla granej przez siebie postaci i nieoczekiwanie do komedii przemyciła parę kropli dramatu: opuszczona, porzucona, zdradzona. To też należy do pełnego portretu wszechwładnej wydawałoby się szefowej.
Wtedy właśnie, gdy przeżywa osobisty dramat, staje się bardziej ludzka niż można się było spodziewać. Tak ludzka, że nawet zasługuje na najpierw na współczucie a potem na sympatię zniewolonej Andrei. Serce diabła okazuje się bowiem prawdziwe, nie plastikowe. Podobne do wszystkich innych serc.
Diabeł ubiera się u Prady to film, który łatwo jest zlekceważyć, uznając go za błahą komedyjkę z modowych sfer. Nic bardziej mylnego. Po pierwsze oparty jest na świetnie zaobserwowanych, prawdziwych realiach życia prasowych dyktatorów stylu i nie wciska nam na ten temat kłamliwej bajki. Po drugie zagrany został i zrealizowany z rzadko spotykaną w tym gatunku pieczołowitością i maestrią, dzięki czemu od początku do końca mamy do czynienia z dziełem artystycznie dobrej próby, choć nie wyrzekającym się swoich komercyjnych korzeni. Zaś rola Meryl Streep jako filmowej wersji sławnej Anni Wintour przejdzie do historii wysmakowanych i chwilami wyrafinowanych kreacji komediowych.
Ten film można i należy oglądać bez nastawiania się na artystyczne przeżycie, wtedy przyniesie najwięcej niespodzianek i przyjemności. Gwarantuję też, że będzie się Państwu przypominał za każdym razem, gdy wejdziecie do sklepu z modnymi ciuchami. I pomoże odnaleźć w nim ścieżkę dla siebie…