Lubię książki, które, choć lekkie i zabawne, poruszają tematy ważne i poważne. Będące połączeniem humoru i powagi, napisane prostym, przystępnym językiem, z fabułą pozornie mało wymagającą, która jednak dotyka niebłahej problematyki i mocno angażuje czytelnika. Dlatego zawsze chętnie sięgam po książki Anny Sakowicz. Powieści tej autorki są splotem tematów ważkich i nieważkich, odpowiednio zbalansowanych, wyważonych. Równowaga między tym, co najistotniejsze, i tym, co mniej znaczące, czyni jej książki przyjemnymi w odbiorze, lekkostrawnymi, nie umniejszając jednocześnie ich wartości. Moje odczucia co do najnowszej powieści pt. “Grzeczna dziewczynka” są podobne. Jest to esencjonalna, a przy tym lekka w formie historia o przemijaniu, starości, rodzinnych tajemnicach, o przyjaźni i miłości, a także (tak pół żartem, pół serio) o wcale niełatwej drodze, po której stąpają autorki literatury kobiecej.
Jest to opowieść o pisarce, w której życiu pojawia się wiele zawirowań. Zmieniają one całkowicie jej ustabilizowaną dotąd codzienność. Miranda Dobson, a właściwie Mirosława Świerk, utrzymuje się z pisania książek. Jest kobietą w sile wieku, rozwódką, bez partnera ani nawet kandydata na partnera. Każdego dnia Miranda wyszukuje w słowniku trudne słowo i stara się je zapamiętać. Tę gimnastykę dla mózgu traktuje jako tarczę przed poważną chorobą, na którą cierpi jej mama – Alzheimerem. Pisarka często pomaga tacie w opiece nad Gosią i wie, ile trudności się z tym wiąże. Nieoczekiwanie w życiu Mirosławy pojawia się dziewięćdziesięcioletnia babcia Zuzanna, z którą ostatni raz miała kontakt wiele lat temu. Staruszka okazuje się trudnym orzechem do zgryzienia, bo choć dla obcych stara się być miła, najbliższym daje nieźle popalić. Zadziorna, harda, nieznosząca sprzeciwu, z bagażem wielu nawyków i dziwactw, wpada jak burza w życie wnuczki i miesza w nim niczym w kotle. A jakby tego było mało, pewnego dnia do Gdańska na spotkanie autorskie przyjeżdża Lucjan, dawny obiekt westchnień Mirandy. Kiedy między nimi zaczyna iskrzyć, pisarka daje się wciągnąć w romans, który, jak się później okazuje, kryje w sobie drugie dno.
Anna Sakowicz w swojej powieści porusza temat, z którym zmierzyła się już wcześniej w książce “Listy do A. Mieszka z nami Alzheimer” i który zna od podszewki. Choroba ta dotknęła bowiem członka jej rodziny. W “Grzecznej dziewczynce” autorka ukazuje, jak wygląda codzienność osób chorych, z jakimi trudnościami borykają się ich najbliżsi, najczęściej zdani wyłącznie na siebie. Uzmysławia czytelnikowi, jak wymagająca jest opieka nad chorym, ile wysiłku, cierpliwości i samozaparcia potrzeba, by zapewnić takiej osobie bezpieczeństwo. Fragmenty skupiające się na Gosi, mamie Mirandy, przedstawione są w sposób bardzo obrazowy, dobitny, szczery. Nie ma tu miejsca na owijanie w bawełnę, odbiorca zderza się z rzeczywistością być może trudną, być może odrobinę szokującą, ale prawdziwą, choć wplecioną w literacką fikcję.
Autorka jednak częściowo zdejmuje z czytelnika ten ciężar, wikłając go w szereg wydarzeń z Mirandą, Zuzanną oraz Lucjanem w rolach głównych. Tu na szali przeważają zabawne dialogi, słowne utarczki oraz humor sytuacyjny, choć nie tylko. Relacje tej trójki są burzliwe, nieokiełznane, zmienne jak w kalejdoskopie i wywołują w odbiorcy nie tylko rozbawienie, ale również mnóstwo innych odczuć. Co jednak ważne, Anna Sakowicz zadbała o wiarygodność i postaci, i zdarzeń, które się toczą. Śledząc perypetie bohaterów, czytelnik odnosi wrażenie, jakby stał tuż obok, jakby wszystko odbywało się w jego obecności. Dla mnie to bardzo ważna umiejętność, by stworzyć osoby z krwi i kości, takie, które można by śmiało wyjąć z powieści i przenieść do rzeczywistości.
Historia przedstawiona na kartach powieści jest i zabawna, i smutna, wywołująca i uśmiech, i łzy wzruszenia. Czasem słodkawa, innym razem przeważają w niej nuty goryczy. Powieść wywołuje mnóstwo emocji, skłania do refleksji, do przeanalizowania i przewartościowania własnego życia. Uzmysławia czytelnikowi, że to, co cenne, bywa ulotne, ale najcenniejsze skarby nosimy w sercu. Miłości, nadziei, przyjaźni nie pozbawi nas żadna siła, jeśli będziemy ich strzec i pielęgnować każdego dnia. Gorąco polecam!
Monika Halman