Za oknem coraz cieplej, a chyba przesadzone nie będzie stwierdzenie, że słońce funduje nam niemalże tropiki. Co za tym idzie coraz częściej czytelniki, a chyba trafniej będzie napisać czytelniczki, łakną dobrych, pełnych wrażeń lektur, które umilą im czas urlopów i posiadówek na balkonie z butelką zimnego piwa albo szklanką kawy frappe. Do czego więc zmierzam? Do tego, że “Słone jabłka” sprawdzą się w roli letniego umilacza idealnie.
“Słone jabłka” nie są pierwszą powieścią Beaty Olejnik, jednak pierwszą dla mnie, bo do tej pory nie miałam okazji przeczytać nic tej autorki. I bardzo żałuję! Bo Beata Olejnik może się pochwalić rewelacyjnym piórem! I talentem do emocjonujących historii! Lektura “Słonych jabłek” przypominała mi trochę seans “Szybkich i wściekłych” tyle się tu działo, a akcja pędziła niczym rozpędzone auto wyższej klasy, które przyjemnie mruczy w miarę nabierania prędkości.
A te emocje! Książka aż od nich kipi. Tym bardziej że jedna z postaci jest doprawdy rozrywkowa, ma smykałkę do ładowania się w kłopoty. I to takie, że przeciętny człowiek nie byłby w stanie ich sobie nawet wyobrazić. Druga z bohaterek, a mowa o Dagmarze jest poukładaną kobietą o wielkim sercu i aż dziw, że jej przyjaciółka jest tak… dynamiczną osobą.
Czasami wydawało mi się, że Kinga skrada jej całe show, ale koniec końców, to Dagmara wiedzie palmę pierwszeństwa.
I głównie wokół nich kręci się cała historia. Wokół tego, co je łączy – a mianowicie wokół przyjaźni i to takiej prawdziwej, szczerej, która daje poczucie bezpieczeństwa i świadomość, że jest ktoś, kto zawsze wyciągnie do nas ręce i pomoże, choćby się paliło i waliło. Taka relacja to naprawdę skarb, o który ciężko w XXI wieku znaleźć.
“Słone jabłka” zachwyciły mnie naturalnością bohaterów i wydarzeń, które wykreowała Beata Olejnik. Nikt nie jest w tej książce kryształowy, choć niektórzy mają zdecydowanie więcej rys i pęknięć niż inni.
Kolejna rzecz to ciąg przyczynowo skutkowy, który przypomina relacje z życia niż czyjkolwiek pomysł. Tak jakby historia ta została wzięta z życia wraz z jej bohaterami. Są oczywiście mniejsze i większe zwroty akcji, pewne niewiadome, odrobina tajemnicy, która dodaje pikanterii i sprawia, że wzdłuż pleców przebiega przyjemny dreszczyk. Jednak całościowo zdaje się, że wszystko jest na swoim miejscu, a afekt końcowy sprawia, że ma się powiedzieć “wow”.
Szukacie dobrej książki na lato? Dobrze trafiliście. “Słone jabłka” sprawdzą się w tej roli idealnie.
Magdalena Nowek