Jak to się dzieje, że ani się ktoś obejrzy a internet, jedną z najlepszych wynalazków ludzkości opanowują zwierzęta. Tu słodki kotek, tam piesek, a tu… koza. A my, zamiast skupić się na kolejnych epokowych odkryciach, oglądamy, jak te słodkie futrzaki zachowują się jak ludzie… Nie dziwi więc fakt, że wszystko, co ma w sobie chociaż trochę sierści, puchowatości, czy po prostu uroku jest popularne.
“Mopsik, który chciał zostać syrenką” to kolejna część serii napisanej przez Belle Swift. Tym razem główna bohaterka wyjeżdża razem z rodziną na wakacje nad morze. Niby nic w tym dziwnego, w końcu wiele osób spędza tak wakacje, ale mały uroczy mopsik ma tam niezwykłe przygody, które sprawiają, że po lekturze czujemy jeszcze większą sympatię do tego psiaka.
Wszyscy, którzy znają poprzednie trzy tomu “Mopsika” wiedzą, że Peggy bardzo często wpada w kłopoty. Oczywiście nie specjalnie, zupełnie mimochodem, ale sytuacje, które się z tym wiąże, są bardzo zabawne. Z jednej strony mamy pieska, który chce jak najlepiej, z drugiej zaniepokojonych właścicieli, którzy martwią się o swojego pupila. Tak jest i w tym przypadku, np. kiedy mopsik postanawia zmienić się w syrenkę, budzi całą swoją rodzinę, która z wielkim niepokojem próbuje odnaleźć psiaka.
Cała historia jest opisana w taki sposób, że wszystkie dobre chęci Peggi są niezauważane, a efekty jej działań bagatelizowane. Smuci to małego mopsa, ale finalnie cały splot wydarzeń doprowadza do krzepiącego zakończenia.
W “Mopsiuku, który chciał zostać syrenką” nie ma magii ani czarów. Nie ma też syrenek, ale jest w niej moc przyjaźni, która potrafi stworzyć niejedną mopsiko – syrenkę, czy inne magiczne stworzenie. Zdecydowanie polecam wszystkim tę serię, nie tylko miłośnikom zwierząt. Można w niej dostrzec prostotę, o której często zapominamy na co dzień i szukamy, nie wiadomo czego. W tej historii najważniejsze jest szczere oddanie i odwaga spełniania marzeń. Czyli wszystko to, czego dzieci potrzebują najbardziej.
Karolina Kosek