Bo nawet jeśli było nam trudno, mieliśmy cele. Nie miało znaczenia, że jeszcze tam nie dotarliśmy. Liczyło się to, że oboje przeżywaliśmy niepowodzenia i prawdziwe porażki, ale podnosiliśmy się, otrzepaliśmy i szliśmy dalej i dawaliśmy z siebie wszystko.*
Miłość to skomplikowane uczucie i nie da się go okiełznać. Przychodzi, kiedy chce i bardzo często działa wbrew rozsądkowi. I chociaż wydaje nam się, że możemy z nim walczyć, to tak naprawdę tylko pozory i złudzenia. Jeśli serce wybierze, to nie ma już odwrotu. Tylko co zrobić, gdy na przeszkodzie stoi pewna tajemnica?
Zarys fabuły
Camillie na co dzień pracuje jako barmanka i ma chłopaka, z którym niestety bardzo rzadko się widuje i rozmawia. Związek na odległość nie jest zbyt łatwy, a wszystko staje się jeszcze trudniejsze, gdy o jej względy zaczyna zabiegać Trenton Maddox. Dziewczyna nie chce być jego kolejną zdobyczą, ale ten jest niezwykle wytrwały i uroczy. Sprawia, że spędzają ze sobą coraz więcej czasu i stają się sobie bliscy. Zwłaszcza że Trenton jest niesamowicie opiekuńczy i to ją zawsze stawia na pierwszym miejscu. Kogo wybierze Cami i czy skrywany sekret wszystkiego nie zaprzepaści?
Bardzo dawno temu poznałam najmłodszego z braci, chociaż niesamowicie mnie irytował wtedy szybki bieg wydarzeń i sam bohater, to mam jednocześnie sentyment do Pięknej katastrofy. Dlatego też chętnie sięgnęłam po Piękne zapomnienie – losy kolejnego Maddoxa. Czy było warto?
Moje wrażenia
Piękne zapomnienie od pierwszych stron pokazuje, że to książka, która ma bawić, wzruszać i dostarczać przeróżnych wrażeń. Z mojego punktu widzenia to wszystko autorce się udało bardzo dobrze. W lekkim stylu, z dużą dawką humoru i życiowych spraw opowiedziała losy młodych ludzi. Na ich przykładzie pokazuje, że nawet przewidywalny romans może być wciągający i wzbudzający prawdziwą emocjonalną huśtawkę. Powieściopisarka potrafi pisać i przede wszystkim daje czas ich relacji, to chyba najbardziej mi się w tym podobało. To taki tytuł akurat na teraz. Wciąga, szybko się go czyta, ale nie jest on w tonie lukru i serduszek. Tutaj śmiech miesza się z rzeczywistością i przykrymi momentami. To prawda, że nietrudno przewidzieć finał tej historii i on akurat jest odrobinę zbyt szybki, ale droga do niego? Oj, dzieje się!
Słów kilka o bohaterach
Muszę przyznać, że Trenton jest chwilowo moim ulubionym bratem. Ma swoje za uszami, nie jest idealny i popełnia błędy, ale jego relacja z pewną małą dziewczynką? Znokautował tym moje serce i byłam w stanie wybaczyć mu naprawdę wiele. To taki typ człowieka, który wyglądem i niekiedy zachowaniem wzbudza postrach, ale jest w rzeczywistości dobry i opiekuńczy. Zaimponował mi swoją wytrwałością i podejściem do wielu spraw. Mogę go, chociaż za przyjaciela? Co do Camillie, to muszę przyznać, że mam mieszane uczucia, ale też trochę ją rozumiałam. Choćby jej potrzebę stabilizacji i spokoju. Też na jej miejscu byłabym zapewne zagubiona i niepewna tego, co zrobić.
Na zakończenie
Piękne zapomnienie przeczytałam w parę godzin i dawno nie bawiłam się tak dobrze przy książce. Jamie McGuire pisze lekko i przyjemnie, potrafi przykuć moją uwagę i utrzymać ją do samego końca. Tym tytułem przypomniała mi, za co ją lubię w tej lżejszej wersji. Nie zliczę, ile razy się śmiałam w głos i wzdychalam – przyznaję – z odrobiną zazdrości. Kibicowałam bohaterom i zacierałam ręce, gdy sobie docinali. Smuciłam się, gdy coś przeżywali i musieli radzić sobie z przeszkodami. To naprawdę bardzo dobry romans, w którym nie ma tylko wątku miłosnego, ale również kilka innych, idealnie łączących się ze sobą.
Czy polecam? Owszem, dla mnie Piękne zapomnienie to idealna lektura na lato lub gorszy humor, zabawna, słodka i czasami irytująca, ale nie pozbawiona życiowych wątków. Warto poznać tych bohaterów i spędzić z nimi parę godzin pełnych wrażeń.
Irena Bujak