Od jakiegoś czasu interesuję się Koreą Południową. Oglądam seriale, słucham muzyki i czytam wszystko, co wydaje mi się interesujące. Dlatego, gdy tylko zobaczyłam “I love Korea. K-pop, kimchi i cała reszta” wiedziałam, że to coś dla mnie.
Na pierwszy rzut oka książka wydaje się bardzo dobra. Okładka, która przyciąga wzrok, ładna wklejka, wewnątrz sporo zdjęć, ale jak z najważniejszym elementem, jakim jest treść? Niestety z tym bywa różnie.
Tematyka jest bardzo różnorodna. Na początku książki znajdziemy sporo informacji o tradycyjnej Korei, jej historii i o tożsamości samych Koreańczyków. Do tych rozdziałów nie mam żadnych zastrzeżeń. Jednak cały kolejny rozdział (jak i kolejne w różnym stopniu) poświęcony jest współczesnej Korei, która taka współczesna jak się na końcu okazuje, nie jest. Książka w oryginale została wydana w 2014 roku. Korea jest krajem, który bardzo szybko się rozwija i zmienia (o czym wspomina sam autor), więc na informacje podane w tym rozdziale powinno się spojrzeć nie w kontekście współczesności, tylko raczej w kontekście historii współczesnej.
Kolejne rozdziały opisują życie codzienne, społeczeństwo, jak Koreańczycy pracują i się bawią, co jedzą i piją. Nie wiem, jak jest z aktualnością tych informacji, ale myślę, że to aż tak bardzo na przestrzeni lat się nie zmieniło. Następnym rozdziałem, który bardzo mi się nie podobał, był rozdział o muzyce. Autor sam przyznał, że nie przepada za k-pop’em i niestety można to wyczuć. Cały ten przemysł autor ocenił bardzo krzywdząco i stereotypowo, a wydaje mi się, że w tego typu publikacjach powinno się raczej opisywać rzeczywistość, a nie przekazywać dalej krzywdzące opinie. W tym rozdziale wkradł się też błąd, wynikający prawdopodobnie z nieuwagi, jedno zdjęcie podpisane jest, jako wstęp żeńskiej grupy D-Unit, gdy na zdjęciu ewidentnie jest męski zespół (MBLAQ). Na koniec autor opisuje jeszcze przemysł filmowy (tutaj też z aktualnością jest różnie) oraz zabiera nas w podróż po miejscach wartych odwiedzenia. Ostatnie kilka stron poświęcone jest Korei Północnej.
Ogólnie całą książkę czytało mi się bardzo dobrze, autor ma bardzo lekki styl, więc podczas jej czytania się nie męczyłam. Dowiedziałam się z niej wielu ciekawych informacji (najbardziej podobały mi się, rozdziały o tradycjach, życiu codziennym i jedzeniu), z przyjemnością przeglądałam zdjęcia, jednak fakt, że książka jest w niektórych aspektach mało aktualna, a o zespołach k-popowych autor wypowiada się w bardzo stereotypowy sposób, trochę moją całkowitą ocenę obniża.
Honorata Jamroży