Dzieci znajdują wszystko w niczym. Dorośli nie znajdują niczego we wszystkim.
Myślę, że chyba każdy zna przynajmniej ze słyszenia sławnego kowboja Lucky Lucka, który występuje w wielu komiksach oraz animacjach. Doczekał się również kilku pełnometrażowych filmów fabularnych. Mało kto jednak zdaje sobie sprawę, skąd w ogóle wziął się Lucky Luck i jak wyglądało jego dzieciństwo. W komiksie “Kid Lucky. Uczeń kowboja” autor skupił się właśnie na tym fragmencie jego życia.
Zarys fabuły
Pewnego dnia samotny kowboj trafia na porzucony wóz. Gdy przeszukuje znalezisko, zaskoczony znajduje niemowlę, które zabiera do miasteczka. Tam dzieckiem zaczyna interesować się właścicielka saloonu Martha, która bierze osieroconego malca pod swoje skrzydła. Nadaje mu imię Luck na cześć dnia patrona, w którym chłopiec je otrzymał. Przydomek Lucky natomiast dziecko zyskuje, gdy okazuje się, że ma niebywałe wręcz szczęście. Dzieciństwo kowboja upływa wesoło, nie brakuje w nim jednak przeróżnych przygód i drak.
Strona wizualna
Komiks dostosowany jest stylem do pozostałych zeszytów z serii o dorosłym Lucky Lucku. Osobiście nie przepadam za taką kreską, jednak przez lata zlała się ona w jedno z historią tak bardzo, że podczas lektury w ogóle nie zwraca się na nią uwagi. Wydanie komiksu jest typowo zeszytowe, przez co łatwo może się zniszczyć, ale też to właśnie dzięki niemu wydawca może sobie pozwolić na tak niską cenę wydania.
Moja opinia i przemyślenia
Tym razem zeszyt o dorastaniu Lucky Lucka skierowany jest przede wszystkim do dzieci. Zdecydowanie mniej zaciekawi on dorosłych czytelników, którzy wciąż potrafią zaczytywać się w przygodach najszybszego na Dzikim Zachodzie kowboja. Lekturze jednak towarzyszy ten sam dobry, czasami nieco czarny humor, przez co historia, mimo braku konkretnej, przewodniej nici fabularnej, ani na chwilę nie staje się nudna. Dodatkowo niemalże na każdej stronie komiksu pojawia się jakaś dotycząca Dzikiego Zachodu ciekawostka.
Podsumowanie
Jeżeli, drogi Czytelniku, jestem wielbicielem przygód Lucky Lucka, to myślę, że z przyjemnością przeczytasz również tytuł “Kid Lucky. Uczeń kowboja”, który opowiada o jego dzieciństwie i dorastaniu. Zeszyt dorosłej osobie zapewni pół godziny dobrej rozrywki, ale myślę, że dzieciom starczy na dużo dłużej i przekona ich do tego, że warto poznawać klasyczne historie, którymi w dzieciństwie zaczytywali się ich rodzice.
Wiktoria Aleksandrowicz