Trudno powiedzieć, że lubi się powieści, których akcja toczy się w czasach II wojny światowej. Warto je poznawać, chociaż niejednokrotnie serce krwawi, gdy czytamy o okrucieństwach i bestialstwie okupanta. Tysiące ludzkich istnień straciło swoją szansę na życie, szczęście, miłość czy rodzinę. Nawet jeżeli historia, którą aktualnie poznajemy, została całkowicie wymyślona przez autora, to za taką opowieścią, może kryć się czyjś los, który został zapomniany i wymazany z kart historii. “Walc dla Izabeli” to jedna z takich książek – poruszająca, wstrząsająca, ciekawa, wywołująca łzy wzruszenia. Podczas lektury czułam, jak historia Izabeli i Jakuba poruszała najczulsze struny w moim sercu.
Ona – dobrze urodzona, z bogatego domu. On – Żyd, niezwykle utalentowany muzyk. Chociaż dzieli ich warstwa społeczna, to w pewnym momencie zaczynają się do siebie zbliżać. Spędzają ze sobą coraz więcej czasu i rodzi się między nimi uczucie. Jednak ich szczęśliwe chwile i wielkie plany kończą się w momencie, gdy wybucha II wojna światowa. Jakub, z racji swojej religii, zostaje z rodziną przeniesiony do getta, a rodzina Izabeli oficjalnie sympatyzuje z okupantem.
Czasy współczesne. Pewna starsza kobieta przybywa do Polski. To jej ostatnia wizyta w kraju i więcej nie chce wracać do ?ojczyzny?. Przybywa tylko w celu transakcji i żeby jej dokonać, musi odwiedzić swój rodzinny dom. Chociaż po dawnych meblach czy sali balowej nie ma już śladu, to posiadłość przywołuje wspomnienia. Izabela opowie swoją historię młodej córce właścicieli.
“Walc dla Izabeli” to piękna książka. Wydawało się, że uczucie, jakie zrodziło się między bohaterami, nie jest niczym niezwykłym. Jednak to uczucie popchnęło Izabelę do walki o życie ukochanego. Chociaż jej rodzice otwarcie sympatyzowali z okupantem, poświęciła niemal wszystko, aby uratować Jakuba. Mimo że lektury takie jak ta wywołują u mnie niemal fizyczny ból, to rzadko przy nich płaczę, ale w przypadku “Walca dla Izabeli” uroniłam kilka łez. Natalia Thiel pięknie opisuje uczucie w czasach, gdy było ono zakazane.
Z początku miałam pewne obiekcje co do lektury – autorka nie skupiła się ani na wojnie, ani na uczuciach bohaterów, pobieżnie opisując te dwie linie fabularne. Dopiero po upływie kilkudziesięciu stron, poczułam to przedziwne “pstryk”, po którym nie mogłam się oderwać od lektury. Pochłaniałam ją zachłannie, strona po stronie.
“Walc dla Izabeli” to nie jest lektura prosta i przyjemna, raczej trudna, ale piękna. To idealna książka dla wszystkich fanów literatury wojennej.
Katarzyna Krasoń