Nie ma chyba osoby, i to niezależnie od wieku, która nie wie, kim jest miś Paddignton. Ten sympatyczny niedźwiadek podbija serca dzieci na całym świecie, a nawet jeśli komuś (czyli dorosłemu) trudno jest sobie wyobrazić niedźwiadka z Peru, spacerującego po angielskich ulicach, zawierającego znajomości i wdającego się w dyskusję, to szybko zakocha się w samej opowieści.
Nie ma chyba dziecka, które nie chciałoby mieszkać z tym sympatycznym misiem i nałogowym zjadaczem marmolady. Prawda jest jednak taka, że miś – choć uroczy – wciąż popada w tarapaty i trudno jest stale towarzyszyć mu w ciągu dnia i wybawiać opresji. A szkoda, bo niektóre z nich mają daleko idące konsekwencje, choć tak naprawdę są one niczym wobec energii i miłości, które Paddington wnosi do domu Brownów na Windsor Gardens 32. Mimo że o jego wybrykach mogliśmy przeczytać wielokrotnie, tych sympatycznych opowieści nigdy nie jest za wiele. Dlatego właśnie książka “Jeszcze o Paddingtonie” to absolutnie obowiązkowa lektura dla wszystkich miłośników tego misia o wielkim sercu i głowie pełnej pomysłów. Zarówno dla dzieci, jak i rodziców czy dziadków, bo przecież miś towarzyszy nam już sporo ponad pięćdziesiąt lat, czarując swoją osobowością kolejne pokolenia.
Opublikowana nakładem Wydawnictwa Znak książka autorstwa Michaela Bonda, z pięknymi i pobudzającymi wyobraźnię rysunkami Peggy Fortnum, to zbiór opowieści, wycinków z codziennego życia rodziny Brownów oraz pani Bird wraz z misiem. Już gabaryty misia, jego gapowatość oraz nadgorliwość generują sporo problemów, do tego jeszcze dochodzi nieustanna chęć niesienia pomocy i bycia aktywnym. To urocze, za to właśnie wszyscy kochają misia, ale jednocześnie stanowi powód do występowania kolejnych mniejszych lub większy katastrof.
Sympatyczny miś jest również chodzącą kopalnią pomysłów i mistrzem wychwytywania okazji. W taki właśnie sposób za bezcen nabył stary sprzęt fotograficzny, pragnąc sprawić wszystkim wspaniałą niespodziankę. Instrukcję obsług starego aparatu pożyczył mu Pan Gruber, przyjaciel misia i antykwariusz z Portobello Road w jednej osobie. Wszystko wskazuje jednak na to, że nie jest to takie proste, jak się wydawało, a głowa misia jest w poważnym niebezpieczeństwie. Dobrze, że cała historia kończy się dobrze, a przy okazji opiekunowie misia otrzymują swoje portrety za darmo, a miś staje się sławny dzięki wystawie, na której eksponatem jest właśnie stary aparat.
Przygoda z aparatem fotograficznym to nie jedyna opisana w książce. Miś Paddington by na tym nie poprzestał, szczególnie że jego pokój wciąż czeka na remont. A z uwagi na fakt, że pani Brown wraz z mężem i pani Bird zostały zaproszone na ślub, a niedźwiadek w tym zaproszeniu nie został uwzględniony, to aż sama nasuwa się myśl o wykorzystaniu wolnego czasu na remont. Tylko czy misie urodzone w Peru (a właściwie jakiekolwiek misie) potrafią remontować pokój? A czy potrafią prowadzić śledztwo? Kolejna historia pokazuje, że nawet jeśli nie mają w tym zakresie kwalifikacji, to mogą dość do całkiem interesujących wniosków.
Takich opowieści o Paddingtonie, jego pomysłach i o tarapatach, w które nieustannie wpada, jest w książce siedem, a każda pokazuje, jakimi torami biegną myśli misia, jak jest prostolinijny i niewinny, jak mocno przypomina swoją mentalnością dziecko, ale też jak bardzo jest rozczulający. Lektura książki o Paddingtonie nie tylko uczy nas wybaczania czy tolerancji, ale pokazuje, jak wspaniały jest świat i dowodzi, że warto cieszyć się życiem, każdą jego chwilą. I to nie tylko w Boże Narodzenie (choć miś jest pod wielkim wrażeniem tego święta i puddingu), ale codziennie.
Justyna Gul