Są książki, w których przeraża nas każde zdanie, słowo i wers. To historie oparte na faktach, opisujące ludzkie okrucieństwo i bezwzględność. Gdy czytam o tym, do jakich czynów gotowy posunąć się jest człowiek, nie mogę uwierzyć w niektóre elementy danych spraw. Najbardziej nierealne wydaje się więzienie młodych dziewcząt w domu czy w piwnicy, a takich spraw jest sporo. W każdym domu, na każdej ulicy może mieszkać ktoś, kto prześladuje nastolatki i odbiera im wszystko. “Zaginione dziewczyny” to reportaż, z elementami fabularnymi. Autor opisał historię, która wydarzyła się naprawdę i to jest w niej najbardziej przerażające.
Trzy młode kobiety, porwane i przetrzymywane w domu jednego z mieszkańców Clevland. Gwałcone, zastraszane, głodzone i bite, zmuszone do rzeczy strasznych i bestialskich. Amanda Berry, Gina DeJesus i Michelle Kngight – to one są bohaterkami tej książki, ale jest też ktoś jeszcze. Ich porywacz, Ariel Castro. Zgotował im straszny los. Były przetrzymywane w jego domu przez ponad 10 lat. Niejednokrotnie gwałcone, odmawiał im jedzenia, a ich pokoje były pozbawione dostępu do światła słonecznego. Gdy dziewczyny cierpiały, narzeczona Castro odwiedzała go w domu i nic nie podejrzewała. Nawet jeżeli jego własne dzieci kiedykolwiek czegoś się domyślały, nikt nie znalazł śladu w domu. Castro wszystko skutecznie tuszował.
Ta książka jest przerażająca. To dogłębne studium zbrodni – autor dotarł do zeznań dziewcząt, sąsiadów, a także do Castro. Zbudował bardzo realny obraz zbrodniarza. John Glatt cofnął się aż do przeszłości, dzieciństwa Ariela. Czy trudne pierwsze lata życia w czymś go usprawiedliwiają? Nie. Castro pokazał, że lubuje się w przemocy – wiele lat brutalnie bił swoją partnerkę i matkę swoich dzieci. Nie był wzorowym obywatelem i ojcem, ale nikt nie domyślił się, że będzie gotów porwać młode dziewczęta i uwiezić je w swoim domu. Na niemal 10 lat.
Gdy udało im się uciec, kobiety nie mogły dowierzać swojemu szczęściu. Powiedziałabym, że rozwinął się u nich coś w rodzaju syndromu sztokholmskiego. Castro potrafił im dogadzać, kupować smakołyki, aby w następnej chwili srogo karać za jakiś błąd. Jedna z trzech dziewcząt niemal rok nie dostała nic do ubrania. Wszystkie w zimie marzły, bo nie miały ogrzewania, a w lecie umierały z gorąca, w pokojach panował ogromny zaduch.
Oprócz opisu tych wszystkich lat, które Michelle, Amandra oraz Gina spędziły zamknięte w domu Castro, w książce znajdziemy szczegółowy opis śledztwa i nagonki medialnej, jaka wybuchła tuż po tym, gdy dziewczętom udało się uciec. Przerażająca jest ta opowieść, pełna brutalności, bestialstwa i okrucieństwa, jakie zostało zadane młodym kobietom. Co takiego roi się w głowie porywacza, który więzi niewinną osobę? Na przestrzeni lat coraz więcej słyszy się o takich przypadkach, które często stają się inspiracją dla twórców thrillerów. Jednak “Zaginione dziewczyny” to nie tylko powieść, ale bardzo dobry reportaż, a elementy fabularyzowane tylko dodają mu realności i emocji, które przerażają czytelnika.
Książka Jahna Glatta to trudna lektura, nie dla wszystkich. Czytelnicy o słabszych nerwach, mogą poczuć się nią za bardzo przytłoczeni.
Katarzyna Krasoń