Człowiek może być dobry albo zły, nie w tym problem. Problemem jest to, że rzadko przewiduje konsekwencje swoich czynów.
O Harlanie Cobenie słyszałam wiele. I za każdym razem były to same superlatywy. Nie przypominam sobie choćby jednego złego słowa, czy neutralnej uwagi. Skuszona takimi pochlebnymi opiniami pośród znajomych, zdecydowałam się, na sięgniecie po jedną z jego książek, którą stał się Chłopiec z lasu i pełna nadziei zabrałam się za czytanie, licząc na lekturę pełną wrażeń.
Po raz kolejny spełnił się jednak czarny scenariusz i jedynym uczuciem, jakie się pojawiło podczas lektury, było rozczarowanie, które wynikało z tego, że miało być elektryzująco i tajemniczo, a tymczasem wyszło zgoła inaczej. Może nie jest tak katastrofalnie źle, ale spodziewałam się czegoś, co wbije mnie w fotel i na długo nie pozwoli o sobie zapomnieć. Tymczasem bardzo szybko ulatują z mojej głowy wspomnienia tego, o czym przeczytałam w Chłopcu z lasu.
Nie napiszę, że lektura była porywająca, bo nie była. Jednak jeśli potraktujemy tę książkę jak obyczaj z wątkiem kryminalnym, wówczas mogłabym napisać, iż była to całkiem dobra historia. Wciągająca, z dużą liczbą wątków, które przeplatają się niczym pasma włosów w warkoczu, tworząc zgrabną całość i nie pozwalają tak całkowicie się nudzić, jednak pozostawiają niedosyt. Zabrakło tu tego czegoś, efektu wow, który sprawiłby, że czytanie tej historii wzburzy litry krwi przepływającej przez żyły.
Ta sama neutralność tyczy się bohaterów. Nie byłam w stanie się do nich przekonać. Bardzo chciałam znaleźć chociaż jednego, który wzbudziłby we mnie coś na kształt sympatii, czy podziwu. Tymczasem nawet elokwentna i, zdaje się, zabawna Hester nie była w stanie uratować mojej obojętności wobec stworzonych przez Harlana Cobena postaci. Po prostu zaakceptowałam ich takimi, jakimi byli, dzięki temu ułatwiłam sobie czas spędzony przy ich historii.
Tylko dlatego, że coś trwa krótko, nie znaczy, że jest mniej wartościowe. To oczywiście banał, ale wszystko umiera. Piękna róża więdnie po kilku dniach. Niektóre termity dożywają sześćdziesiątki.
Pomimo iż nie ma mowy o elektryzującym thrillerze, to przez wzgląd na nazwisko autora i tę misternie tkaną przez niego sieć, na którą składa się wiele wątków, należałoby rozważyć sięgnięcie po ten tytuł. Być może nie poczujecie w czasie lektury, jak pulsuje Wam żyłka na szyi, ani nie będzie analizować tego, czy słuch Was nie zawodzi, bo opowieść nie zbudzi w Was tak intensywnych emocji, jednak przy obecnej aurze za oknem, nada się idealnie do towarzystwa dla kubka parującego grzańca, czy innego trunku, którym lubicie się raczyć w czasie czytania.
Michalina Foremska