Ewa myślała, że zna i kocha Macieja wystarczająco, by po byle jakich zaręczynach zgodzić się na ślub. Ot, klękanie na jedno kolano i drżący głos zadający to jedno, najważniejsze pytanie są przereklamowane. Liczy się to późniejsze “i żyli długo i szczęśliwie”. Kobieta zawsze potrafiła znaleźć wytłumaczenie dla oziębłych zachowań męża. Dopiero po kilku latach wspólnego życia zaczęła się zastanawiać, czy warto dźwigać ciężar walki o związek samotnie.
Czy miłość to mijanie się w korytarzu, bez muśnięcia dłoni partnera? Czy to burkliwe “dzień dobry” rano, którego zazwyczaj można się tylko domyślić? Czy brak wsparcia można jakoś przeżyć? Czy to wszystko składa się na powolny upadek uczucia, na skierowanie swojej uwagi gdzieś indziej?
Zawsze jakoś dziwnie czyta mi się o zdradzie. Nie uznaję takiego rozwiązania i nie potrafię znaleźć na nie wytłumaczenia, bo w końcu nim pójdziesz z kimś innym do łóżka, masz wystarczająco dużo czasu, by zakończyć trwającą relację ze swoim partnerem. Zdrada to wygoda, ucieczka i coś, czego nigdy nie zaakceptuję. Choć mówi się, że zazwyczaj mężczyźni zdradzają, nie jest to rozwiązanie obce również nam, kobietom. Dlatego przyciągnęła mnie ta książka – to w niej chciałam odnaleźć odpowiedź na to, dlaczego ludzie krzywdzą się w taki sposób. I choć po lekturze nadal zdrady nie akceptuję, to motywy wydają mi się nieco jaśniejsze.
Ewa miała w swoim młodzieńczym życiu kilka przelotnych związków, żaden jednak nie napawał ją nadzieją na trwałą, poważną relację. Dopiero gdy poznała Macieja, poczuła, że to może być właśnie to. On – przystojny, pracowity, szarmancki, ulubieniec jej rodziców. Nic dziwnego, że wpadła po uszy i bez zastanowienia zgadzała się z każdą jego decyzją. Nawet jeżeli były one wbrew temu, czego pragnęła ona. Szybkie zaręczyny, szybki ślub i jeszcze szybsza proza życia – tak określiłabym związek tej dwójki. Choć żyli razem, to jednak osobno, pochłonięci swoimi sprawami. I o ile Ewa jeszcze długo walczyła o naprawienie tego, co gdzieś po drodze zdążyło się zepsuć, o tyle Maciej w ogóle nie widział problemu. Współczuję kobiecie, bo jej próby nie przynosiły pożytku, lecz frustrację dla niej samej. Wyglądało to tak, jakby jej mąż wziął z nią ślub dla własnej wygody – kucharka, sprzątaczka i kochanka w jednym, o którą nie trzeba już dłużej zabiegać, gdyż przecież oficjalnie jest już jego. Fakt, który zgubił niejeden związek.
Po części nie dziwię się Ewie, że obrała taką drogę, jaką obrała; w domu nie mogła liczyć na ani odrobinę uwagi, o zwykłe pytanie “jak ci minął dzień?”. Ewentualnie Maciej mógł mieć pretensje o brak obiadu czy niewyprasowaną koszulę. Do tego kobieta nie miała od niego żadnego wsparcia, a jego przykre komentarze odnośnie do jej wyglądu czy umiejętności zawodowych niejednemu zaniżyłyby samoocenę. Dlatego właśnie nie dziwię się, że z taką łatwością wpadła w ramiona dawnego znajomego. Zdrada w jej wydaniu była wołaniem o uczucie, o zabicie stworzonych przez męża kompleksów, o uwagę płci przeciwnej. Swoistą odskocznią od kury domowej, w którą przeobraziła się w małżeństwie. I wiecie, Ewa to nie kobieta, która zdradzałaby każdego partnera, byleby poczuć… COŚ. Na jej przykładzie wyraźnie widzimy, że czasem -aczkolwiek rzadko – zdradę można racjonalnie wytłumaczyć. Jednak niekoniecznie popierać. Wydaje mi się, że bohaterka sama zagubiła się w tym nowo odkrytym “ja”, atrakcyjnym dla innych mężczyzn prócz męża. Uważam jednak, że sprawę można było rozwiązać inaczej i przede wszystkim dużo szybciej. Po co tkwić w relacji, która nie daje niczego dobrego?
Chyba po raz pierwszy od bardzo dawna trafiła mi się książka, w której nie potępiam żadnej ze stron. Owszem, podsunęłabym im inne rozwiązanie (na pewno szybki rozwód), aczkolwiek w jakimś stopniu potrafię zrozumieć oboje. Zresztą, dużą zasługę w tym ma sama autorka, gdyż mimo tego, że narratorem jest tu Ewa, i choć opisuje dokładnie wszystkie cienie i blaski życia z Maciejem, to jednocześnie nie zrzuca na niego winy. Nie zmusza nas, byśmy stanęli po jej stronie, lecz zachęca do wyciągnięcia własnych wniosków. Do rozłożenia ich związku na czynniki pierwsze i zrozumienia, dlaczego stało się tak, jak się stało. Nie mamy więc z góry narzuconego toku myślenia, dzięki czemu lektura jeszcze zyskuje – jesteśmy tylko my i ta skrzywdzona dwójka. A to, w jaki sposób podejdziemy do ich wyborów, to już nasza sprawa.
“Opowieść niewiernej” zabierze was w rejony, których być może wcześniej nie odwiedzaliście. Sprawi, że dwa razy zastanowicie się nad postawą każdego bohatera lub w ogóle zmienicie podejście do pewnych tematów. Na pewno warto po nią sięgnąć.
Katarzyna Pinkowicz