Justyna zakopała się na wsi, Michał okopał się we własnym mieszkaniu, a Marlena. Marlenka ma problem z obojgiem. Co stanie się z całą trójką, jaka jest granica poświęcenia i czy w ogóle można coś poskładać?
W innym etapie życia napisałabym, że to dobrze napisana książka o przyjaźni, miłości, wychodzeniu z egoizmu i dorastaniu. I to dorastaniu trudnym, bo zdawać by się mogło dojrzałych już ludzi. I to byłaby prawda. Autorka pokazuje nam piękną przyjaźń, która walczy, nie pozwala się poddać i robi wszystko, by było dobrze, choć czasami za to dostaje po łbie. Mówi też o przyjaźni nie tak oczywistej, bo między osobami, które łączy praca. Pięknie mówi też o miłości i poświęceniu, choć nie w prosty sposób. Podkreśla wagę zdrowego egoizmu i neguje głupie przeświadczenia o radzeniu sobie samemu i odtrącaniu wszystkich wokoło. W książce, jak wspomniałam, znajdziemy też dosadny opis tego, co się dzieje, jak dwoje ludzi próbuje coś ze sobą budować, nie będąc gotowym na bycie razem.
I to wszystko, co napisałam, byłaby prawda. A jednak książki, które są dobre w jakimś okresie życie, w innym są czymś zupełnie innym. I taka właśnie jest “Dziewczyna z wiatrem we włosach” dla mnie. Trafiła na taki okres w moim życiu, że rozerwała mnie na drobne kawałki, traciłam przez nią z trudem odzyskiwaną równowagę i płakałam, płakałam, płakałam… Odnalazłam w niej żałobę, mnóstwo bólu po stracie i próby radzenia sobie z nią. To świadectwo próby poskładania życia na nowo, poukładania pewnych spraw i poczucia obowiązku. Autorka nakreśliła trudne relacje rodzinne, które potrafią niszczyć do głębi, a w chwili rozpaczy jeszcze bardziej ciągną na dno. Dla mnie najważniejsze były właśnie te emocje, poczucie straty, wyrzuty sumienia, że coś jeszcze można była zrobić. I choć ciężko było czytać dalej, bo łzy dławiły, a umysł podsuwał obrazy z własnego życia, to nie mogłam nie wrócić do lektury. Działała bowiem, jak swoiste katharsis, jak najlepsza przyjaciółka, która mówiła, że robię wszystko wystarczająco dobrze i że niczego nie zaniedbałam.
Serdecznie polecam osobom po stracie kogoś bliskiego. Będzie boleć, ale wszak boli na co dzień, ale po lekturze może coś zniknie z głowy i będzie ciut lżej. Nie bójcie się, nie cała książka jest smutna i wypełniona beznadzieją. Są momenty, dzięki którym można zapomnieć, na chwilę się oderwać. I choć Michał nadal jest bardzo wkurzający, a Justyna depta mu po piętach w walce o podium, to warto przeczytać. Poznacie też bardziej Marlenę, bo to na niej głównie skupia się ta część, a reszt a bohaterów pojawia się przez powiązania z nią. Polecam też wszystkim innym, bo to naprawdę dobra książka.
Katarzyna Boroń