Pośród czytelniczej braci często zdarzają się przypadki uzależnionych od lektury, zapachu farby drukarskiej, namiętnie gromadzących niezliczone tomy (na które zwykle nie ma już miejsca), czy też w inny sposób przejawiający swoje zamiłowanie do książek, druku, słowa pisanego. Tacy bywali zawsze, a historia, zwłaszcza ta mniej oficjalna, dostarcza nam dowodów na fantastyczne przejawy takich pasji oraz wybujałej fantazji czytających i piszących. Przypadki takie zgromadził w swojej Bibliotece Szaleńca Edward Brooke-Hitching. I jest to prawdopodobnie najbardziej intrygujące dzieło w tematyce literatury i słowa pisanego, na jakie polski książko man mógł trafić w ostatnich latach.
Podtytuł książki brzmi Największe kurioza wydawnicze, co nie oddaje w pełni zawartości książki. Pośród historii książek rzeczywiście wydanych, znaleźć tu można osobliwości takie jak pamiętniki pisane na ubraniu czy listy wykuwane w kamieniu, a także inne ciekawostki dotyczące techniki drukarskiej lub trujących składników farb. Już same tytuły rozdziałów, np. Książki, które nie są książkami, wskazują, że do czynienia mamy tu z dużo szerszym ujęciem tematyki, nieograniczającym się jedynie do oficjalnie wydanych tomów.
Biblioteka Szaleńca opiera się na kompilacji historii, anegdot, opisów zjawisk, zwyczajów, jakie Brooke-Hitching, co nie bez znaczenia: syn antykwariusza, zgromadził, a które wiążą się z szeroko pojętym światem wydawniczym. Opowieściami tymi autor sięga często odległej przeszłości, przywołując swoiste wojny informacyjne między pisarzami, oszustwa wydawnicze, a także czasem doprawdy niewiarygodne religijne inspiracje twórców. Wielość materiału tu zgromadzonego jest ogromna i tak różnorodna, że nie sposób się znudzić czytaniem. Lektura jest smakowita, choć czasem zagląda w nieprzyjemne rejony i przywołuje treści niepokojące. Książka imponuje ogromem faktów. Jest też napisana w sposób zajmujący, rześki, ładnym językiem (tu również ukłony dla tłumacza).
Biblioteka Szaleńca wydana jest przepięknie, w konwencji stosowanej już wcześniej w innych dziełach Edwarda Brooke’a-Hitchinga. Piękna, subtelna kolorystyka, dopracowany pod względem typograficznym układ tekstu, a także bogactwo rycin i fotografii to już znak rozpoznawczy tej serii. Należy jednak zaznaczyć, że kilka spośród ilustracji tu zamieszczonych jest obscenicznych bądź w inny sposób nieprzyjemnych w odbiorze. Trudno się temu zresztą dziwić, wszak tom ma przedstawiać kurioza wydawnicze, pośród których nietrudno trafić na treści i oprawy w rozmaity sposób dziwaczne.
Książka jest rzeczywiście niesamowita. Pozwala wkroczyć w tajemniczy świat, który na myśl przywołuje zakurzony warsztat antykwariusza, wydobywającego ze starych skrzyń zapomnianą historię ksiąg, farb, słów. Nie jest to jednak tak melancholijny świat, jaki być może nasunęło moje poprzednie, dość infantylne zdanie. Świat ten bowiem bywa mroczny, niektóre historie i fakty mogą inspirować twórców thrillerów. Całość jednak jest złożonym wachlarzem rozmaitych zakamarków historii w ten czy ów sposób wiążących się z dziejami literatury i piśmiennictwa. Sądzę, że książka może zrobić wrażenie na namiętnych miłośnikach lektur, ale również na wielbicielach historii opowiadanej ze specyficznej perspektywy.
Iwona Ladzińska