Lubicie Gdańsk? To niesamowicie klimatyczne miejsce, gdzie czuje się powiew setek lat historii? Mnie miasto urzekło wiele lat temu i gdy tylko mam okazję odwiedzam je i sięgam po książki z Gdańskiem w tle. Nie inaczej było i tym razem. Książka Ernesta Jezionka zainteresowała mnie właśnie miastem i jego klimatem. Tym przedwojennym i tym współczesnym.
Z miasta to zbiór dziewięciu opowiadań, których wspólnym mianownikiem jest anons w Gazecie Gdańskiej. To tam w rubryce pt. Z miasta pojawili się bohaterowie opowiadań. Pisarz ożywił nic nieznaczące nazwiska i imiona. Na podstawie krótkiej notatki prasowej o zdarzeniu dopisał możliwy rozwój wypadków, domniemał przyczyn nieraz rozpaczliwych decyzji poszczególnych bohaterów.
Gabriela jedzie tramwajem i rozmawia z podróżnym o samobójstwie młodej kobiety. Co ją do tego skłoniło? A potem sama idzie nad morze. Po co?
Niepełnosprawny Bruno lubił uczestniczyć w pogrzebach. Jednak czy dla osoby intelektualnie ociężałej jest miejsce w niemieckim Gdańsku?
O istnieniu Guntera zaświadcza tylko zniszczony nagrobek. Kim mógł być, dlaczego umarł jako chłopiec?
Co stanie się z rękawiczkami, starą łajbą, maszyną do szycia?
To smutne historie ludzi, których proste, zwyczajne życie przerwane zostało nagle przez nieszczęśliwy splot okoliczności lub brutalną rzeczywistość. Dlaczego podejmowali takie, a nie inne decyzje, co ich skłaniało do dramatycznych ruchów? Losy ludzi odmalowane zostały plastycznie, zmysłowo z dużym wyczuciem, pewną delikatnością i taktem. Pisarz podszedł do swoich bohaterów jak do bliskich, w kilku opowiadaniach posunął się do narracji pierwszoosobowej, co dodatkowo potęguje poczucie bliskości z bohaterami.
Teksty czyta się łatwo, zachwycając się sensualnym językiem autora. Bo też w opowiadaniach znajdziemy z jednej strony proste, z a z drugiej po prostu ładne opisy uczuć, odczuć i doznań bohaterów. Razem z bohaterami czujemy powiew słonego wiatru, słyszymy odgłosy butów, dźwięki nadjeżdżającego tramwaju, widzimy szyldy, kolory. Poznajemy smaki. Odczuwamy także ból, strach, smutek i determinację poszczególnych postaci.
Nie tylko język podobał mi się w tych opowiadaniach.
To także niedopowiedzenia, miejsca na wyobraźnię czytelnika, jego dociekania. Pisarz pozostawia czytelnikowi odpowiedzi na pytania, które ten sam sobie stawia.
Opowiadania spodobają się miłośnikom miejskich opowieści, zwolennikom narracji nastawionej na nostalgiczne wspominanie, tęsknotę za czasem minionym. I choć wydają się proste w swej wymowie, to wymagają skupienia, zatracenia się w języku i nie należą do lektur najłatwiejszych.
Anna Kruczkowska