Jak dla każdego miłośnika Harry’ego Pottera, tak i dla mnie, “Fantastyczne zwierzęta” to była okazja powrotu do ulubionego uniwersum. Jednak zwierzęta to nie powieść, a scenariusz. Czy można się przy nim bawić równie dobrze, co przy cyklu o słynnym czarodzieju?
“Fantastyczne zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda” to drugi tom i bezpośrednia kontynuacja akcji z pierwszej części. Gellert Grindelwald ucieka z więzienia i zamierza wprowadzić w życie swoje plany o przejęciu władzy przez magicznych. Oczywiście siebie widzi na ich czele. Ku zaskoczeniu wielu, powoli gromadzi wokół siebie popleczników. Albus Dumbledore i jego były uczeń, Newt Skamander, zamierzają stanąć mu na drodze. Czy w tej walce będą mogli liczyć na wszystkich przyjaciół?
Pierwszy tom cyklu skupił się na przedstawieniu magicznego świata. Poznawaliśmy w nim tytułowe fantastyczne zwierzęta i samego Newta. Chociaż pojawiła się akcja, to jednak nie ona była najważniejsza. Dużo zaczyna się dziać dopiero w tomie drugim. Tym razem zaczyna się od akcji, a każda kolejna scena tylko dokłada kolejnych elementów do i tak skomplikowanej intrygi. Relacje między bohaterami zostaną poddane próbie, a im samym przyjdzie podjąć ważne decyzje. Można powiedzieć, że scena polityczna powoli się zagęszcza, z każdą kolejną sytuacją lepiej rozumiemy bohaterów, ale też z zainteresowaniem obserwujemy, po której stronie się opowiedzą.
Jednak jak w tym wszystkim sprawdziła się forma scenariusza? Całkiem nieźle, chociaż nie zabrakło minusów! Książkę przeczytałam szybko, bo na dwa razy, co wynikało po trochu z tego, że niesamowicie mnie wciągnęła, a po trochu z tego, że niestety treści było w niej niewiele. Duża czcionka i jeszcze większe akapity sprawiły, że tekst był przesadnie ładnie wyeksponowany. Jeśli dodać do tego piękne ozdobniki na całą stronę to wszystko to musiało się odbyć kosztem objętości tekstu. Po drugie, chociaż doceniam to, jak szybko fabuła mknęła do przodu, to jednak zabrakło mi opisów. Niektóre sceny domagały się głębszych wyjaśnień, a scenerie nie dało się odebrać w żaden inny sposób, niż tworząc je we własnej wyobraźni (i na podstawie własnej kreatywności). Zdecydowanie nie obejdzie się bez obejrzenia filmu.
Na końcu nie mogę nie wspomnieć o okładce. Cała seria “Fantastycznych zwierząt” jest wydana wprost magicznie! Obok pięknych ozdobników treści każdy miłośnik książek doceni też twardą, bardzo ładną okładkę. Takie wydanie pięknie będzie się prezentować na półce.
Nigdy wcześniej nie czytałam scenariusza, dlatego ?Fantastyczne zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda? to było ciekawe doświadczenia. Mimo wszystko żałuję, że autorka nie zdecydowała się nadać historii bardziej tradycyjnej formy.
Dominika Róg-Górecka