Pod uroczym pseudonimem Słodki Świstak kryje się Leszek Bartołd, miłośnik gór, wędrowiec, który od wielu lat zmaga się z cukrzycą. Jest to postać ciekawa przede wszystkim dlatego, że nie pozwolił, by choroba odcięła go od jego pasji i tak od lat przemierza z nią u boku kolejne szlaki górskie. I pisze o tych swoich trudnych wojażach ku pokrzepieniu serc cukrzyków. Tak też powstały “Wędrówki Słodkiego Świstaka”, będące zapisem jego górskich wędrówek po Beskidzie Śląskim, Tatrach czy Karkonoszach o różnych porach roku na przestrzeni lat 2016-2018.
Forma narracji przypomina dziennik. Jest relacją z pokonanych w ciągu dnia szlaków, zdobytych punktów, mijanych miejsc, postojów i trudności. Wzbogacone to od czasu do czasu o historyczną wiedzę ze źródeł oficjalnych czy informacje zasłyszane od spotkanych górali na szlaku. Jako że Słodki Świstak nie wędruje sam, mamy tutaj również relację z poczynań jego kompanów, opowieść o wzajemnej pomocy, zabawne anegdoty, ale również opisy, z których wyłaniają się polskie (ale nie tylko, wszak na stronę słowacką również się zakradł) góry widziane oczyma wędrowca pozostającego pod ich urokiem. Szlaki, widoki i miejsca postoju oddane bywają z pewną pieczołowitością, co stanowi niemałą pożywkę dla wyobraźni.
Autor nie pisze językiem literackim, choć pojawiają się w nim liryczne nuty i próby bardziej nostalgicznego opisu. W dużej mierze to przyjemna gawęda – czasem zabawna, a czasem refleksyjna. Napisana nieco “po męsku”, ale nie pozbawiona wrażliwych akcentów. Właściwie trudno jednoznacznie ją określić. Podczas lektury miałam wrażenie, że pisząc, w autorze mierzyły się dusze wrażliwego malarza, włóczykija, skrupulatnego kronikarza i przewodnika górskiego. I choć czegoś mi tutaj brakowało na poziomie językowym, to jednocześnie w nadmiernej szczegółowości relacji odnajdywałam codzienność opisywanych wędrówek tak sugestywną, że wrażenie mojej obecności w opisywanym miejscu i czasie okazywała się zaskakująco żywa.
Pośród opowieści o przemierzaniu kolejnych szlaków tatrzańskich czy sudeckich autor wtrąca informacje o częstych przerwach związanych z pomiarem cukru, koniecznym posiłkiem, zasłabnięciem. Całość składa się bowiem na historię o sportowym i turystycznym zacięciu naszpikowanym trudnościami. Wiele tu również praktycznych wskazówek dla cukrzyków wybierających się na górskie szlaki. To jest niezwykle cenne w tej opowieści – niewątpliwa zachęta do aktywności osób z cukrzycą, a jednocześnie ostrzeżenie i uczciwy opis rzeczywistych trudności, na które chore osoby muszą być gotowe przy tak ekstremalnych formach aktywności.
Książka wzbogacona jest licznymi fotografiami z podróży autora, dzięki czemu podczas lektury mamy dostęp do obrazów towarzyszących mu wówczas. Są to bowiem fotografie dokładnie z miejsc i czasu opisywanych w “Wędrówkach…”. Amatorskie, ale urokliwe. Dopełniają opowieści.
“Wędrówki Słodkiego Świstaka” to relacja ze zmagań z chorobą, pogodna opowieść o aktywnym i pełnym pasji życiu z cukrzycą w tle. Swoją opowieścią, bardzo szczegółową, ale i niepozbawioną refleksji, autor wzbudza dużą sympatię, chętnie się go słucha. Polecam miłośnikom gór i wędrówek, cukrzykom i każdemu, kto łasy na gawędy.
Iwona Ladzińska