Gdy nadchodzą długie wieczory, jesień sprawia, że za oknem jest zimno i ponuro, chętniej sięgam po książki z gatunku literatury kryminalnej. Wydaje mi się, że na te najzimniejsze dni, gdy brakuje nam energii, najlepiej sprawdzają się powieści skandynawskie. One mają w sobie dodatkowy mrok wynikający z klimatu. Nie ma nic przyjemniejszego, niż otulić się kocem, mieć w pobliżu kubek gorącej herbaty i perspektywę mrocznej lektury. Oj, do czytania “Podglądaczki” przymierzałam się długo, ale ciągle coś mi stawało na przeszkodzie. Dopiero zimowy urlop sprawił, że powiedziałam teraz, albo nigdy!
Elena rozstała się z mężem, to wydarzenie rujnuje jej życie. Depresyjnie zamyka się w czterech ścianach w domu, w sercu małego osiedla pełnego identycznych mieszkań i tapla się w smutku. Nie umie odzyskać weny, czeka na mityczne natchnienie. Pogrążona w marazmie zaczyna obserwować rodzinę z naprzeciwka. Jako uważna obserwatorka dostrzega, że z pozoru dobre małżeństwo tak naprawdę skrywa mroczną tajemnicę i że wisi nad nimi widmo dramatu. Elena angażuje się w coraz bardziej wnikliwą obserwację, tłumacząc sobie, że kieruje nią chęć zapobieżenia tragedii, która jak sądzi, jest tylko kwestią czasu. Czy Elena nie zatraci rozsądku? Czy faktycznie za rogiem czai się coś strasznego?
Opis fabuły był fantastyczny, skusiłaby mnie ta książka na pewno, gdybym przeglądała losowo książki na regale. Ten pomysł brzmiał świeżo, ale bardzo intrygująco, niestety nie zawsze wykonanie dorównuje koncepcji. Tutaj nie ma dramatu, bo książkę da się przeczytać i to bez uczucia prostowania zwojów mózgowych (jak to się czasami zdarza), ale mam uczucie niedosytu. Spodziewałam się bardziej dramatycznej akcji, bardziej porażających słów, zdań, które trafią w sedno i odcisną ślad. Tymczasem dostałam książkę, z gatunku tych, jakich na rynku wiele. Czytałam w recenzjach, że akcja jest wtórna, ale nie śledzę aż tak wiernie tego gatunku i nie miałam uczucia deja vu, mnie bardziej prześladował chaos, nierówne tempo i złe rozłożenie akcentów. Być może to był po prostu debiut i autorka się wyrobi, bo pomysł miała naprawdę świetny, będę śledzić nowości, licząc, że kolejna książka będzie lepsza.
Chociaż akcja powieści chodziła za mną, od kiedy przeczytałam opis, to jednak wrażenia z lektury prędko ulecą. Szkoda zmarnowanego potencjału, bo było znośnie, ale niestety patrząc na tę książkę, czuję, że mogło być też zdecydowanie lepiej.
Katarzyna Mastalerczyk