Bruno Schulz jest autorem znanym, słyszał o nim prawie każdy, chociaż z mojego doświadczenia wynika, że jego twórczość mało kto czytał. Jakieś książki Schulza mam w domu, bo kilkanaście lat temu Mama zażyczyła sobie w prezencie, ale jakoś nigdy nie odważyłam się sięgnąć. Chyba trochę się bałam tej legendy, wielkości, bałam się, że nie udźwignę ciężaru tej prozy. Teraz po przeczytaniu biografii mam ogromną ochotę na lekturę. Zawróciła mi w głowie, bo uwielbiam biografie ludzi, którzy żyli w dwudziestoleciu międzywojennym, zwłaszcza na Kresach a przecież Drohobycz to prawie Lwów i ten tygiel kulturowy jest fascynujący. Jakby na Wschodzie było inne powietrze sprzyjające nietuzinkowym ludziom, jakby tam mieli monopol na geniusz.
Schulz urodził się w Drohobyczu pod koniec wieku XIX, w tym mieście umrze w wieku zaledwie pięćdziesięciu lat, gdy na świecie będzie szalała wojna, a tacy jak on będą zwierzyną łowną. Bruno pochodzi z żydowskiej rodziny i chociaż został obrzezany, zwyczaje religijne nigdy nie były ważną częścią jego życia. Rodzina Schulza była bardzo zasymilowana. Bruno Schulz był zarówno ważnym, jak i nowatorskim literatem, ale również utalentowanym plastykiem, zresztą w czasie drugiej niemieckiej okupacji to właśnie ten talent zjednał mu przychylność okupanta. Niestety, niewiele jego prac z tego okresu ocalało. Zginął kilka kroków od swojego domu rodzinnego, zastrzelony w okolicznościach, które do dziś budzą kontrowersje, nie wiadomo gdzie jest pochowany, ale pamięć o jego twórczości jest wciąż żywa.
Autorka postanowiła przedstawić Schulza na tle epoki, w której żył. Epoki dynamicznej pełnej barwnych postaci, wśród których Schulz się obracał i które odcisnęły na nim niezatarte piętno. Wydawało mi się, że to będzie prosta i przyjemna biografia, bo ja bezpośrednio o Schulzu nic nie czytałam, przewija się po prostu w tle przy okazji innych bohaterów, o których były biografie, po które sięgnęłam. Tymczasem okazuje się, że nie jest tak łatwo napisać o ciekawych czasach. Autorka niniejszej książki chcę opowiedzieć o wszystkim, skutkiem czego czytelnik jest nie tyle zasypany, ile przygnieciony informacjami i o ile nie posiadacie dobrej wiedzy o tym okresie, możecie się pogubić. Ciekawa jestem, jak tę książkę odbiorą osoby, które o Schulzu czytały nieco więcej. Nie mogę jej ocenić jako biografię złą, ale chyba oczekiwałam czegoś bardziej porywającego. Tutaj musiałam być nieustannie skupiona, a i tak czasami po prostu się gubiłam. Mam jednak pretekst, by ciągle szukać jakichś nowych informacji o Brunonie Schulzu.
Katarzyna Mastalerczyk