Rok 2021 dane mi było zakończyć z lekturą frapującą, z ciekawą fabułą i wykorzystaniem popularnego motywu, do którego mam wielką słabość. “Świąteczne morderstwo” to powieść, która czerpie z klasyki gatunku, ale pomimo pozytywów, nie jest to opowieść, którą chwaliłabym pod niebiosa i na długo ją zapamiętała.
W Westbury Manor nastało Boże Narodzenie, a co za tym idzie, przedziwny czas oraz goście. Na zaproszenie pani oraz pana domu, przybywają zaproszeni goście oraz najbliższa rodzina. Wszyscy spodziewają się atrakcyjnie spędzonego czasu, jednak coś burzy spokój wszystkich mieszkańców Wesbury. Jeden z gości, jak wydaje się na pierwszy rzut oka, popełnia samobójstwo. Wszyscy wydają się przejąć narrację, narzuconą przez członka parlamentu, pana de Hallivanda, oprócz jednego deketykwa-amatora, przyjaciela najstarszej córki państwa Westbury. Czy David Campbell-Scott targnął się na własne życie? Czy Hugh rozwikła tajemniczą śmierć?
Jeden dom, garstka ludzi, którzy są ze sobą w pewien sposób powiązani i tajemnicza śmierć – to motyw znany i lubiany nie tylko przeze mnie, ale również przez innych czytelników kryminałów. Jeżeli dodamy do tego rok 1938 oraz atmosferę świąt Bożego Narodzenia, może nam z tego wyjść iście ciekawa i trzymająca w napięciu historia. Czy tak było w przypadku “Świątecznego morderstwa”? I tak, i nie. Jak wspomniałam, książka ma swoje plusy. Autorka potrafiła wzbudzić moje zainteresowanie na pierwszych stronach, zbierając bohaterów o przeróżnych charakterach na małej powierzchni. Okazuje się, że niektórzy skrywają pewne tajemnice, przez co roi się jeszcze bardziej ciekawie. Momentem kulminacyjnym zdaje się moment odnalezienia zwłok, ale to moment, w którym ekshalacja konfliktów zaczyna narastać, a atmosfera w Westbury Manor robi się coraz bardziej gęsta. Na wierzch zaczynają wychodzić tajemnice i sekrety. I chociaż zaintrygowana byłam tym, kto zamordował denata, bo intryga została poprowadzona ciekawie, tak niejednokrotnie odkładałam książkę.
Chociaż autorka starała się naszego deketywa-amatora wykreować na niesamowicie inteligentnego, miłego i z charyzmą, to… Nie wyszło. Owszem, Hugh jest ciekawą postacią, ale niesamowicie mdłą, chociaż pisarka poświeciła mu bardzo dużo miejsca, umniejszając tym samym innym postaciom, które znajdują się na scenie. Uważam, że to wpłynęło negatywnie na mój odbiór książki, ponieważ z jednej strony Ada Moncrieff zdecydowała się na kreowanie postaci wyróżniających się, a z drugiej strony, porzuciła ich, robiąc z nich tło.
“Świąteczne morderstwo” to ciekawa lektura, jednak niepozbawiona wad, które bardzo wpływają na wrażenia z czytania. Nie jest to książka, która na długo zostanie w mojej pamięci, jednak do czytania w zimowy dzień nadaje się idealnie.
Katarzyna Krasoń