Czasem smutek ogarnia nasze serce niespodziewanie, rozdrapując nasze dopiero gojące się rany. Każdy ze stratą radzi sobie w odmienny sposób. Jedni szukają ukojenia z dala od miejsc, które ożywiają wspomnienia. Inni wręcz przeciwnie, potrzebują czegoś, co stanie się kotwicą ze wspomnieniami o tych, których już z nami nie ma. Erin straciła w wypadku oboje rodziców. Właśnie jest w trakcie przeprowadzki do jedynej rodziny, jaka jej pozostała. Dziewczynka ma świetny kontakt z kuzynem, którego uczy miłości do roślin. To właśnie ręka do hodowania owoców, warzyw i kwiatów zdaje się jej siłą, czymś, co równocześnie łączy jej wspomnienia sprzed i po wypadku. To swoista harmonia, której źródła Erin jeszcze nie zna. Jeden dzień i jedno spotkanie odmienią jej życie.
Gdy młodą ogrodniczkę w jej leśnej ostoi atakuje rodzeństwo Flanaganów, nic nie wskazuje, że dziewczynie uda się wyjść cało z tego spotkania. Niespodziewanie dziewczynie pomagają rośliny. Nieprawdopodobne zdarzenie zdawało się snem nawet dla Erin. Za roślinną pomocą stoi pewien gigant Yrso, który pokazuje dziewczynce, że od dawna jest częścią jej życia i tworzy z nią harmonię. Niestety gdzieś na świecie jest człowiek, który za nieśmiertelność odda wszystko, a Yrso i jemu podobni giganci mogą przybliżyć go do celu. Czy warto tak ryzykować?
Giganci. Erin.
Jak zaciekawić młodego czytelnika? Sprawić by z zapartym tchem przyglądał się poszczególnym kreskom i z niecierpliwością chciał poznać dalszy ciąg przygód bohaterów, którzy, choć pozornie podobni do niego, stają się częścią ogromnej przygody. Giganci. Erin to początek opowieści, w której dobro nie raz stoczy walkę ze złem, a czytelnik będzie musiał odkryć, po której stronie warto się znaleźć. Niewielka ilość stron pomimo wszystko zawiera w sobie sporo treści, zarówno w warstwie tekstowej, jak i kresce, która idealnie dopełnia spisaną historię. To opowieść o stracie, poszukiwaniu spokoju, własnych wyborach i miłości do przyrody oraz przyjaźni, która umie ukoić samotne serce.
Wśród bohaterów
Główną rolę oczywiście gra tu Erin, ale to początek niezwykłej przygody w świecie gdzie istnieją giganci. Dziewczynka straciła rodziców, sama też nie powinna przeżyć wypadku, a jednak tu jest i właśnie kolejny raz ma kłopoty, z których ratuje ją Yrso. Młodzi czytelnicy z łatwością polubią Erin i jej wujostwo oraz kuzyna, szczególnie za miłość do roślin i to jak radzą sobie ze stratą. Scenariusz ułatwia przeżycie ciężkich emocji, dając równocześnie nadzieje na przygodę, szczyptę niebezpieczeństwa i przyjaźń, która dopiero otwiera swe drzwi przed dziewczynką. Yrso, choć gigantyczny nie wydaje się groźny. Od razu pokochamy jego miłość do młodej miłośniczki roślin i z niecierpliwością wyczekiwać będziemy kolejnych gigantów.
Wśród ilustracji
Uwielbiam komiksy, w których kreska przywodzi na myśl znane animacje lub przekonuje do siebie wyrazistością prowadzonych linii. Graficznie Giganci to mocny zawodnik. Gra światłem i intensywnością barw, które nabierają głębi wraz z niebezpieczeństwem, sprawdzają się w tym przypadku w stu procentach. Świetnie oddana mimika twarzy i niesamowite wyczucie stylu, są zauważalne w przedstawieniu przyrody i postaci. Yrso skradł moje serce i nie mogę doczekać się kolejnych gigantów i ich towarzyszy. Zło czai się wszędzie, a chęć posiadania wiedzy o nieśmiertelności wisi nad głowami bohaterów i daje gwarancje mocnych wydarzeń.
Podsumowanie
Młoda dziewczyna o wielkim sercu do roślin nawet nie wie, że jedna chwila dzieli ją od wielkiej przygody. Czy ta wyprawa i wielka zmiana w życiu zatrą smutek, jaki Erin nosi w sercu? Porywająca fabuła i świetna kreska zabiorą małego czytelnika wprost do niesamowitego świata natury, która żyje i ma do wykonania misje. Pierwszy tom to dobry początek, który nie odkrywa zbyt wiele, ale zasiewa w dziecku ziarenko ciekawości, które z łatwością wykiełkuje przy kolejnych tomach, na które my już czekamy.
Marta Daft