Mało jest książek, na które czekałam tak bardzo, jak na “Dolinę niesamowitości” Anny Nieznaj. Nie mogłam się doczekać kontynuacji wydanego w 2014 roku “Błędu warunkowania” – mozaikowej historii o przygodach Kotów, czyli genetycznie modyfikowanych agentów unijnych do zadań absolutnie specjalnych. Wciąż pamiętam ekscytację wynikającą z międzynarodowego klimatu, gęstego political-fiction i czystych emocji, w których taplali się bohaterowie. A mimo to zeszło mi kilka miesięcy, nim odważyłam się sięgnąć po kontynuację przygód Kotów. Bałam się rozczarowania, kiedy rzeczywistość okaże się nie dorastać do moich wyobrażeń… Czy lęk był słuszny?
Zacznijmy od samego tytułu, który zresztą autorka objaśnia w ramach motta: “to ten obszar na wykresie, gdzie nieludzkie staje się zbyt podobne do człowieka i zamiast sympatii zaczyna budzić lęk”. Tytułową “doliną niesamowitości” są zatem same Koty – agenci łudząco podobni do ludzi, ale z pewnymi drobnymi odstępstwami. Mają nieludzko wyczulony słuch i węch, no i silne poczucie wspólnoty. Koty, choć należące do różnych nacji, wyznające różne poglądy i wierzące w różne bóstwa, trzymają się razem. Zawsze i bez względu na wszystko.
Akcja “Doliny niesamowitości” toczy się jakiś czas po wydarzeniach z końca “Błędu warunkowania”, gdy część Kotów nie przeżyła kolejnych misji. Te, które pozostały, próbują się odnaleźć w nowej rzeczywistości – ich oddział rozbito, a one próbują żyć życiem normalnych ludzi. Tylko że nie wszystkim jest to dane. Te same rządy, które wcześniej ochoczo wspierały eksperyment mający na celu stworzenie żołnierzy doskonałych, postanawiają zamknąć Projekt Czarne Koty. Sanja Popović, jedna z oddziału, boleśnie odczuwa to na sobie – musi uciekać z własnego domu, uważana za terrorystkę za samą swoją genetykę. Po drodze “porywa” przypadkowo poznanego w barze Martina. Tylko czy to na pewno przypadek? Sanja i reszta Kotów, próbując umknąć przed polityczną pułapką, powoli zaczynają się orientować, że wokół nich dzieje się coś znacznie większego. I niebezpieczniejszego. A rozpracowywanie politycznej intrygi przeplata się z psychologiczną podróżą w głąb samych Kotów, które muszą pojąć, kim są i czego chcą – i dlaczego nie jest to to, co próbowali im zaprogramować ich “twórcy”.
To powieść, która wciąga, i to jeszcze bardziej niż “Błąd warunkowania”. Autorka wyciągnęła wnioski z opinii o swoim książkowym debiucie i postawiła na więcej wartkiej akcji, a jednocześnie w cudowny sposób nie zredukowała komponentu psychologicznego, tak ważnego i udanego w tym uniwersum. “Dolina niesamowitości” jest, podobnie jak pierwsza część, głębokim tekstem o granicach tolerancji, o odmienności i o przyszłości, która staje się już teraz. Nieznaj udanie ujmuje w metafory pewne zjawiska, z którymi obcujemy na co dzień – ale przy tym idea nie przytłacza fabuły. Ta fabuła faktycznie jest, plącze się i wije, i tworzy wyjątkową mozaikę charakterów, sytuacji i zwrotów akcji. Język, potoczny i potoczysty, pozwala się nie zgubić w meandrach rozważań, a same rozważania – w meandrach historii.
Bawiłam się doskonale i czułam tak, jakbym wróciła do domu. Tylko jedno mnie w tej opowieści niepokoiło – że poczucie czegoś znajomego, bliskiego, radość z powrotu do ulubionego świata będzie udziałem tylko tych, którzy “Błąd warunkowania” czytali i nadal go pamiętają. Mówimy, było nie było, o tekście, który ukazał się drukiem siedem lat temu i to w innym wydawnictwie. Dla wielu czytelników przygoda z Kotami zacznie się właśnie od “Doliny niesamowitości” – i ci czytelnicy mogą się pogubić w historii, powiązaniach między postaciami a przede wszystkim mogą ominąć całą głębię opowieści snutej przez Nieznaj.
Jako czytelniczce nie brakło mi niczego; jako recenzentce – mocno zabrakło samodzielności, jaka powinna cechować powieść wydaną po takim czasie od ostatniej książki w danym uniwersum, i to jeszcze w zupełnie innym segmencie wydawniczym (mimo wszystko kręgi czytelnicze SQN i Genius Creations pokrywają się w niedużym stopniu). No ale i tak bardzo wam polecam prozę Anny Nieznaj – najpierw “Błąd warunkowania”, potem “Dolinę niesamowitości”, żebyście mogli należycie docenić wielopoziomowość nowego utworu autorki.
Joanna Krystyna Radosz